czwartek, 27 kwietnia 2017

Barany. Islandzka opowieść.



Mój wybór padł na ten film ze względu na to, że moim zdaniem został niedoceniony oraz uwielbiam ten specyficzny klimat filmowy, jak i literacki skandynawskich i islandzkich dzieł.

Kino islandzkie istnieje stosunkowo niedługo i jest naprawdę ciekawym zjawiskiem. Dopiero w 1991 roku pierwszy film pochodzący
z wyspy zyskał uznanie szerszej publiczności poza nią. Możemy powiedzieć, że kino islandzkie przeżywa swój rozkwit, który rozpoczął się dopiero ok 10 lat temu. Przez bardzo długi czas państwo nie chciało współfinansować, dlatego jedynie wsparcie zagranicznych producentów pozwoliło im na rozwój.

Źródło ilustracji: filmweb.pl

"Barany" to film produkcji duńsko-norwesko- islandzo-polskiej w reżyserii Islandczyka Grímura Hákonarsona. Oprócz bycia reżyserem jest także scenarzystą. Rozpoznawalność w kraju jak i częściowo na świecie zyskał właśnie dzięki "Baranom". Wszystko wskazuje na to, że Grimur Hakonarson to Ethan Hunt europejskiego art house'u – prawdziwy spec od misji niemożliwych. Jeszcze na studiach islandzki reżyser zrealizował krótkometrażowy film "Slavek Klozetowy", w którym opowiedział historię miłosną rozgrywającą
się pomiędzy pracownicą ochrony a facetem obsługującym miejski szalet.

W "Islandzkiej opowieści" sięga po równie karkołomny koncept i każe nam przez półtorej godziny emocjonować się perypetiami dwóch podstarzałych hodowców baranów. Na swoim koncie zaledwie dwa pełnometrażowe filmy. O jego historii z filmem nie możemy zbyt wiele powiedzieć, jednak czekam z niecierpliwością na kolejne wyjątkowe pomysły Grímura Hákonarsona, które zostaną zrealizowane na ekranie.

Ze względu na niewielką liczbę mieszkańców Islandii, pula aktorów jest dość ograniczona i w wielu produkcjach można zobaczyć
po prostu te same twarze. Mimo wszystko Islandczycy nic sobie z tego nie robią, a nawet czasem dorzucają do scenariuszy subtelne nawiązania pomiędzy jednym a drugim filmem. Tak samo w wybranym przeze mnie filmie jeden z głównych bohaterów grany przez Theódóra Júliussona i Sigurðura Sigurjónssona pochodzących właśnie z Islandii. Sigurður Sigurjónsson jest jednym z najbardziej lubianych i popularnych tam aktorów, znany jako komik oraz osoba podkładająca głos w filmach animowanych. Theódór Júliusson pojawił się aż w ponad 20 filmach przed 1994 rokiem. Obydwaj aktorzy mimo spokojnej atmosfery panującej w filmie i raczej statycznych ról przekazują wręcz miażdżącą ilość emocji, które dają nieraz powodują rozlew łez u widza. Aktorzy drugoplanowi
są jak dla mnie po prostu tłem, które daje wykazać się filmowym braciom.



Źródło ilustracji: film.onet.pl
Ogólna idea filmu to ukazanie prostej historii od niebanalnej strony co jak dla mnie zostało zrealizowane w stu procentach. Obserwujemy życie typowej społeczności islandzkiej wsi i jej rytuały. Cały ten zupełnie różniący się od naszego świat widzimy
z perspektywy dwóch braci i przede wszystkim hodowców owiec Gummiego i Kiddiego, którzy w obliczu kryzysu muszą dokonać wyboru między braterską solidarnością a trwaniem w dotychczasowym konflikcie. Rodzinny konflikt, który możemy przyrównać do problemów w filmie Małgorzaty Szumowskiej Body/Ciało, jednak jest to moje indywidualne skojarzenie. Przy tym wszystkim widzimy niezwykle szorstkie podejście do siebie wszystkich bohaterów, którzy swoje uczucia i miłość ofiarowują przyrodzie. Melancholijna aczkolwiek intrygująca fabuła dopełniona jest przez wątki rozładowujące napięcie i zaskakujące sceny, które swoją abstrakcyjnością wywołują uśmiechy na twarzach.

Możemy powiedzieć, że film ma trzech bohaterów ludzi, Islandię i barany. Rzeczą, która urzeka od pierwszego kadru jest prostota, którą zobaczymy na pewno w dialogach i muzyce. Skupiając się kolejno na każdym z tych elementów: dialogi są krótkie, a ich ilość jak na nazwijmy to „normalny” film jest niewielka, jeśli już dochodzi do relacji między bohaterami odbywa się ona bez zbędnej wylewności; przechodząc do muzyki, która składa się nietrudnych linii melodycznych tworzonych przez bardzo często jeden
lub dwa instrumenty podkreślające melancholię filmu.

Nie sposób nie zwrócić uwagi na niesamowite zapierające dech w piersiach zdjęcia. Zabiegiem, który jest wielokrotnie stosowany
jest krajobraz i dodatkowy element jak bohater w rogu czy stado owiec tworzące kadr, który zapada głęboko w pamięć. Widzimy
w tym piękne związanie człowieka z naturą, które przewija się jako jeden z głównych motywów w filmie.

Odwiedzający wyspę turyści często opierają swoje wyobrażenia na jej temat wyłącznie na spektakularnych zdjęciach dolin, lodu
i zórz polarnych, i sami próbują swych sił, naruszając naturalne i szanowane przez Islandczyków tereny. Zaburzona zostaje pewna intymna strefa, stabilność dla mieszkańców tamtejszych regionów, którą pięknie widać w filmie. Ostatnia scena jednak ukazuje,
że natura i życie są na tyle nieprzewidywalne, że ostatecznie możemy pomóc sobie tylko my sami-ludzie.

Podsumowując, mimo tego, że film zaliczyłabym do grupy filmów niszowych to uważam, że jest warty uwagi ze względu na walory wizualne tych wyjątkowych krajobrazów Islandii i przekaz, pełen emocji płynący z filmu, ukazany w prostej historii. Film, który
można pokochać tak bardzo jak i znienawidzić, a jego niektóre cechy odbierane jako plusy i atuty widzieć jako wady. Myślę,
że najważniejsze jest to, aby film był wyjątkowy, skłaniający do refleksji i budzący skrajne emocje i takie właśnie są "Barany".

Marcelina Szejko, 1A


piątek, 21 kwietnia 2017

"Niebieski" Krzysztofa Kieślowskiego



Do utworów dawnego polskiego kina sięgam prawdę mówiąc rzadko, skupiając się głównie na tych współczesnych. Jednak zeszłej jesieni, kiedy postanowiłam pogłębić swoją znajomość w tym zakresie sztuki sięgając po Kieślowskiego, uświadomiłam sobie,
jak wiele dotychczas traciłam. Krzysztof Kieślowski był polskim reżyserem filmów fabularnych i dokumentalnych oraz scenarzystą.

Urodził się w 1941 roku w Warszawie, gdzie zmarł w wieku 55 lat. Jego twórczość jest znana na całym świecie, wielokrotnie
już wyróżniona na międzynarodowych festiwalach i spotkaniach. Artysta był między innymi laureatem Felixa, Złotego Lwa, Srebrnego Niedźwiedzia, licznych Grand Prix.

Spośród widzianych przeze mnie utworów autorstwa tego polskiego reżysera w pamięć najbardziej zapadł mi „Niebieski“. Jest to film fabularny powstały w 1993 roku, który mimo polskiej reżyserii, nakręcony został w języku francuskim. Scenariusz napisany został przez Krzysztofa Kieślowskiego oraz Krzysztofa Piesiewicza. Utwór wchodzi w skład trylogii „Trzy kolory“. Zatytułowana barwami flagi francuskiej seria nawiązuje do Rewolucji Francuskiej, odnosząc się do jej sztandarowych haseł: wolności, równości, braterstwa. Cały cykl filmowy opiera się na stawianiu bohaterów w obliczu problemów egzystencjalnych, zamiast traktowania o problemach bohaterów w kontekście politycznym i społecznym. 


Źródło ilustracji: filmweb.pl

Film jest złożonym studium psychologicznym traktującym o osobistej wolności, zgodnie z przypisywaną mu tytułową barwą. Opisuje historię młodej kobiety Julie, której ogrom codziennych obowiązków i spraw zabierał znaczną część wspomnianej wolności. Jej życie jednak drastycznie zmienia się po wypadku samochodowym, w którym traci męża oraz kilkuletnią córeczkę. Na skutek tego odwraca się od świata, próbując uwolnić się od wspomnień i ludzi. W „Niebieskim“ mamy do czynienia z dużą różnorodnością rozwiązań technicznych, które wywierają duży wpływ na odbiór całego dzieła, jednocześnie sugerując możliwą interpretację.

Jednym z takich środków są odgłosy oraz muzyka towarzysząca danej scenie. Skomponowana przez Zbigniewa Preisnera, idealnie wpasowuje się w atmosferę poszczególnych momentów filmu, a wręcz ją kreuje, To właśnie ona jest głównym czynnikiem determinującym nasze odczucia podczas seansu, balansując od furii poprzez bezsilność, aż do ukojenia. Głębię smutku
i moc bolesnych wspomnień Kieślowski przedstawia jako delikatne, nieśmiałe dźwięki fortepianu, grane w rytm melodii granej skomponowanej przez zmarłego męża głównej bohaterki, które wraz z kolejnymi nutami przynoszą ze sobą jego wizerunek.
Ten melancholijny akompaniament sprawia, że jesteśmy w stanie lepiej utożsamić się z bohaterką i jej emocjami oraz postawić
się na jej miejscu, zostając wciągniętym w falę rozmyślań nad życiem.

Muzycznym motywem przewodnim jest flet, pojawiający się w wielu momentach utworu. Jego melodia jest również autorstwa filmowego męża Julie, jednak ona powraca do kobiety w bardziej łagodny i przyjazny sposób – skutkuje nie bólem, ale raczej ukojeniem, tymczasowym zwalczeniem tęsknoty. Ta kompozycja jest z kolei hipnotyzująca, tworzy pewnego rodzaju przerywnik
w całym filmie – chwilę na refleksję, zatrzymanie akcji i bardziej dokładne przyjrzenie się bohaterce.



Źródło ilustracji: www.youtube.com

Jednak do wytworzenia konkretnej atmosfery w filmie Kieślowski nie posługuje się wyłącznie muzyką, wręcz przeciwnie – w dużej mierze wykorzystuje jej brak. Tworzy napięcie za pomocą szumu, albo zupełnej ciszy. Niekiedy, by uwydatnić dramatyczność sytuacji, ogranicza się on do odgłosów wydawanych przez ludzi lub dźwięków natury. Bezpośrednio przed wypadkiem słyszymy
tylko dźwięki kół pokonujących szosę. Po tym, gdy Julie dowiaduje się o śmierci swojego męża oraz córki wyłącznym dźwiękiem jest jej stłumiony szloch. Brak muzyki towarzyszy nam w chwili nocnej bójki, która kończy się echem spadającego ze schodów ciała.
Po powrocie kobiety po raz pierwszy od wypadku do rodzinnego domu, tym razem opustoszałego, słyszymy jedynie szczekanie psa. Podczas oglądania pogrzebu swoich bliskich przez kobietę, odgłosem dominującym jest jej nerwowy, przerywany oddech. Trzeba przyznać, że ten zabieg został znakomicie wykorzystany w „Niebieskim“ z racji tego, że jest to pomysł nie tylko nietypowy,
ale i użyty naprawdę umiejętnie.


Kolejnym zabiegiem artystycznym jest rola barw oraz światła w filmie, które wraz z opisaną wcześniej ścieżką dźwiękową przyczyniają się do kreacji nastroju w utworze. W większości scen, światło skupione jest na twarzy bohaterki, natomiast
tło i otaczająca ją przestrzeń spowita jest mrokiem. Zabieg ten tworzy zamierzone poczucie niepewności, niepokoju, braku stabilizacji. Kolorystyka scenografii i filtrów w kadrze skupiona jest na odcieniach ciemnych, z przeważającymi szarościami
i przyćmionymi barwami pastelowymi. Wprowadza to celowo odbiorcę w stan zamyślenia i poczucie melancholii, na której
„Niebieski“ bazuje praktycznie w całości. Z kolei odcienie jasne pojawiają się w filmie najczęściej jako nieśmiało przebijające
się promienie światła, cały czas jednak ograniczanego przez barwy ciemności. Służą one raczej bardziej oświetleniu kadru w celu podkreślenia postaci, ich postury oraz emocji.



Źródło ilustracji: culture.pl
W moim mniemaniu, sztuka Kieślowskiego doskonale osiągnęła zamierzony przez reżysera efekt zawdzięczany subtelnemu,
a jednocześnie wyszukanemu zestawieniu dźwięków, kolorystyki oraz gry świetlnej, wpasowując się przy tym w ponury nastrój
całego utworu, Te z pozoru nieznaczące szczegóły wywarły ogromny wpływ na znaczenie oraz interpretację całej sztuki, która osobiście wywarła na mnie ogromne wrażenie, sprawiając, że „Niebieski“ zostanie zapamiętany przeze mnie z pewnością na długo.



Maria Namysł, 1F