Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Elliot. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Elliot. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 23 kwietnia 2015

III miejsce w szkolnym konkursie na recenzję filmu animowanego - "Mary i Max"


Loser like me

Łatwo jest żyć będąc „innym”? Czy w świecie, w którym modna jest oryginalność i indywidualność istnieją jakieś granice „odstawania od pozostałych”? Czy ludzie, którzy bardzo się wyróżniają, są skazani na bycie outsiderami? I, przede wszystkim, czy na takie pytania może odpowiedzieć nam animacja, kojarząca się z prostym, zabawnym kinem? Adam Elliot w swym komediodramacie „Mary i Max” udowadnia, że owszem, może!

Źródło ilustracji: www.filmweb.pl


Australijska produkcja twórcy oscarowego „Harviego Krumpeta” przedstawia nam losy dwójki zupełnie od siebie różnych i niezwykłych ludzi; ośmioletniej Mary Daisy Dinkle z Australii i czterdziestoletniego Nowojorczyka Max’a Horovitz’a. Dzieciństwo Mary nie jest usłane różami. Matka alkoholiczka i wciąż nieobecny ojciec nie interesują się problemami córki, jej kompleksami i samotnością. Mary nie ma przyjaciół, a jej rodzinie doskwiera bieda. Max, któremu również nigdy nie było lekko, wiedzie swój żywot w pojedynkę, zajadając hot dogami czekoladowymi swe smutki oraz zdenerwowanie przed cotygodniowymi spotkaniami dla Anonimowych Obżartuchów. Pewnego dnia, w wyniku zbiegu okoliczności, Mary pisze list do Max’a. Tak rozpoczyna się ich niezwykła przyjaźń. Film powstał w 2009 roku w Australii, skąd pochodzi Adam Elliot, reżyser i twórca scenariusza. Zyskał dobre opinie krytyków, doceniono go m.in. w Berlinie, gdzie wygrał Kryształowego Niedźwiedzia na festiwalu Berlinale. 

Źródło ilustracji: www.pinterest.com

Początkowo sceptycznie podchodziłam do filmu. Spodziewałam się niczym niewyróżniającej spośród innych animacji, łzawej opowieści dla dzieci. Tym większe było moje zaskoczenie, kiedy okazał się on wspaniałą opowieścią, przekazującą bardzo ważne treści w nienachlany i zrozumiały dla przeciętnego widza sposób, dzięki czemu odbiorcami mogą być zarówno dorośli, jak i dzieci. Bardzo ważne jest to, że pogłębia on naszą wiedzę o zespole Aspargera, łagodnej odmianie autyzmu, na którą cierpi Max. Choroba jest źródłem większości kłopotów mężczyzny oraz jego bezradności. Niczym duże dziecko, obawia się innych ludzi i ma problemy z nawiązywaniem kontaktów. Nikt nie wie, że bohater choruje, nikt mu nie pomaga i nikt, zupełnie nikt go nie rozumie. Samotność i niedola pozwalają zbliżyć się do siebie tytułowym bohaterom; pragnącej przyjaciela Mary i niedostępnemu Max’owi, który dzięki szczerości i serdeczności dziewczynki, zaczyna jej ufać. Ukazuje nam to skalę problemów, z jakimi osoby te muszą się zmagać na co dzień. Twórca porusza jeszcze wiele innych poważnych spraw, jak alkoholizm matki Mary, czy odosobnienie i problemy psychiczne ojca dziewczynki. Kontrastuje z nimi niezwykle inteligentny humor, przewijający się przez cały film. Autor ukazuje sprawy z życia dorosłych oczami dziecka. Na tym oparty jest komizm animacji. Jednak największą zaletą tej produkcji jest jej strona techniczna. Wszystkie postacie oraz scenografia wykonane są z niesamowitą precyzją, a łagodna muzyka stanowi dobre tło dla całej historii. Jest to uczta dla oczu, 92 minuty doskonałego współgrania ze sobą każdej części, która składa się na ponury, a jednak piękny obraz. Zdjęcia do filmu trwały ponad rok, co sprawiło, że żaden, nawet najdrobniejszy szczegół nie umknął uwadze twórcy. 

Źródło ilustracji: www.filmweb.pl

Ta uniwersalna opowieść o ludziach zupełnie różnych, ale równie samotnych, wywołuje we mnie wielkie emocje - od wzruszeń, po szczere rozbawienie. Jest dopracowana zarówno pod względem fabularnym jak i technicznym, a ważne wartości, które przekazuje sprawiły, że postrzegam tę produkcję jako niezwykle ambitną. Polecam ją wszystkim, szczególnie fanom dobrych animacji oraz osobom, które również zmagają się z poruszonymi w filmie problemami. Pomimo gorzkiego zakończenia, znajdziemy tam wiele pozytywnych przesłań. Oczywiście, nie łatwo być odmieńcem, ale dla każdego jest nadzieja. Nie ważne jak „dziwny” jesteś, zasługujesz na przyjaciela i w końcu go znajdziesz. Być może tak jak odnaleźli się Max i Mary – właśnie dzięki samotności?


                                                                                                     Izabella Adamczak


Źródła:

http://www.filmweb.pl/film/Mary+i+Max-2009-479892


wtorek, 21 kwietnia 2015

II miejsce w szkolnym konkursie na recenzję filmu animowanego - "Mary i Max"



 „Mary i Max”

 
„Mary i Max” to film animowany, jednak tylko z pozoru dla dzieci, który miał premierę15 stycznia 2009 roku, w Australii. Wyreżyserował go Adam Elliot. Ze względu na właśnie taki, a nie inny gatunek  filmowy, warto nadmienić tutaj osoby podkładające głosy do głównych bohaterów, czyli m. in. Barry Humphries, Toni Collette, Philip Seymour Hoffman. Główne role odgrywały jednak animowane postacie. 


Źródło ilustracji: imovies-guide.com
 
„Mary i Max” opowiada piękną, choć smutną historię o prawdziwej przyjaźni, takiej, która trwa pomimo wielu przeciwności, które stawia na drodze życie, nierzadko trudnej i wymagającej zrozumienia, jednak wciąż żywej. Główni bohaterowie mieszkają wiele kilometrów od siebie, jednak nie tylko odległość ich dzieli, a dosłownie prawie wszystko, zaczynając od wieku. Łączy ich jednak miłość do kreskówki „The Nobletts”, do czekolady oraz – prawdziwa, głęboka samotność. Max to czterdziestoletni obywatel Ameryki z wieloma problemami, między innymi z otyłością, depresją, a co okazało się później, również z zespołem Aspergera – postacią autyzmu. Od zawsze był samotny i jednym z jego głównych celów było właśnie odnalezienie przyjaciela. Natomiast Mary to mała dziewczynka z Australii, której życie również nie szczędzi trudów i przykrości. Zmaga się głównie z samotnością i wyśmiewaniem przez rówieśników, lecz również z trudnymi rodzicami – matką alkoholiczką i ojcem nieangażującym się zupełnie w życie rodzinne, lubiącym siedzieć samotnie i powypychać martwe ptaki. Mała dziewczynka na każdym kroku odczuwająca odrzucenie i wyobcowanie, pewnego dnia postanawia znaleźć przyjaciela przez list i tak właśnie trafiła na Maxa. Tak, zupełnie przypadkowo, zaczęła się ich piękna przyjaźń. Wszystko wydawało się układać dobrze, kiedy nagle Mary postanowiła studiować zaburzenia psychiczne i wydała książkę o swoim przyjacielu i jego przypadłości… 
Źródło ilustracji: www.canalplus.pl
 
Warto zwrócić uwagę na muzykę towarzyszącą filmowi, za którą odpowiedzialny jest Dale Cornelius. Muzyka jest utrzymana w stylu klasycznym i idealnie dopełnia momenty smutne i tragiczne, jak również te pozytywne, wywołujące uśmiech. Duże wrażenie zrobiły na mnie również plastelinowe postacie oraz utworzony plastelinowy świat, który odzwierciedla rzeczywistość, w każdym nawet najdrobniejszym szczególe. Każda scena była przemyślana i dokładna, i odpowiednio przekazywała przeróżne emocje. Choć jest to nietypowy sposób przedstawienia, intryguje i przedstawia świat w trochę karykaturalny sposób, co odbieram za zdecydowany plus, ponieważ nasze środowisko w dzisiejszych czasach często bywa tak wynaturzone i nieludzkie, że nierzadko zdaje nam się, że to wszystko to jakaś karykatura, jakieś jedno wielkie nieporozumienie. 
Źródło ilustracji: 3dplayer.pl

Animowany film, pomimo gatunku jaki reprezentuje, nie jest wcale radosną bajką dla dzieci opowiadającą tylko historię o pięknej, wyidealizowanej przyjaźni. Film przedstawia życie w pełni okazałości, choć być może nie jest to zbyt odpowiednie określenie. Przedstawia wszelkie aspekty życia, które nas bolą i krzywdzą. Historia jest niekiedy smutna i przygnębiająca, a w kolejnym momencie rozbawia do łez. Przyjaźń, którą przeżywają i doświadczają bohaterowie jest dla nich obojga piękna, lecz również często trudna i niezrozumiała, ponieważ to dla nich pierwsze takie doświadczenie. Max dostaje ataków, kiedy natrafia w listach od swojej małej Mary na rzeczy dla niego nowe, dziwne i niepokojące, natomiast Mary rozpacza, kiedy jej nowy, jedyny przyjaciel nie odpisuje przez dłuższy czas i obwinia siebie oraz nienawidzi za to. Film jest pełen sprzecznych emocji, które powodują, że odczuwa się podczas oglądania cały wachlarz uczuć. Mimo że jest o przyjaźni, wartości dla nas najważniejszej i na pewno pozytywnej, filmu nie można nazwać wesołym ani pozytywnym. Jest on przedstawiany w kolorach szarości, co potęguje odczuwanie krzywd doznawanych przez bohaterów, bohaterów tak nieporadnych i zagubionych, jak my sami, którzy są tak sympatyczni, że podświadomie czujemy, że ich krzywdy są niesprawiedliwe. Film, choć można go nazwać zebranymi w jednym miejscu smutkami i cierpieniami, jest bardzo ciepły, powiedziałabym wręcz krzepiący. Donośnie krzyczy, że pomimo wszystkich wad i niedoskonałości, mimo wszystkich naszych potknięć, błędów, często nieodwracalnych i przykrych, trzeba akceptować i w końcu nauczyć się kochać siebie . Ukazuje przyjaźń w czystej postaci, zwyczajną, a jednak niesamowicie niezwyczajną, pomimo wszystko. Przyjaźń, w której Mary i Max zdecydowali się w pełni zaakceptować siebie i dawali sobie wciąż mnóstwo szans, choć zdarzało im się wiele kłótni, i czasem przyjaźń bywała na skraju, zrozumieli to, jak ważny jest drugi człowiek i że bez drugiego człowieka, kiedy jest się samotnym, nie da się być kompletnym, szczęśliwym człowiekiem.
Źródło ilustracji: www.kino.pecetowiec.pl

Film „Mary i Max” uważam za zdecydowanie warty polecenia i w moim mniemaniu również godny obejrzenia. Postrzegam go jako wyjątkową pozycję, prostą i piękną w przekazie, ciepłą, niekrzykliwą, lecz na swój sposób delikatną i miękką, a także subtelną, czyli tak bardzo różniącą się od większości pojawiających się obecnie filmów – wulgarnych i aż nadto bezpośrednich, nie zmuszających do refleksji bądź przekomplikowanych. Dzieło porusza piękny temat i ukazuje go idealnie, właśnie tak jak powinna zostać przedstawiona przyjaźń, wieczna, niekończąca się wartość.

Film nie jest jednak przesłodzony, fabularnie nie przypomina bajki. Oceniam go jako w pełni dojrzały i głęboki oraz poruszający, choć czasem przytłaczający swoją szarością, lecz taka właśnie jest nasza rzeczywistość. Film można więc uznać za boleśnie prawdziwy.

                                                                                                   Natalia Chmurak, 1D