Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polska. Pokaż wszystkie posty

piątek, 21 kwietnia 2017

"Niebieski" Krzysztofa Kieślowskiego



Do utworów dawnego polskiego kina sięgam prawdę mówiąc rzadko, skupiając się głównie na tych współczesnych. Jednak zeszłej jesieni, kiedy postanowiłam pogłębić swoją znajomość w tym zakresie sztuki sięgając po Kieślowskiego, uświadomiłam sobie,
jak wiele dotychczas traciłam. Krzysztof Kieślowski był polskim reżyserem filmów fabularnych i dokumentalnych oraz scenarzystą.

Urodził się w 1941 roku w Warszawie, gdzie zmarł w wieku 55 lat. Jego twórczość jest znana na całym świecie, wielokrotnie
już wyróżniona na międzynarodowych festiwalach i spotkaniach. Artysta był między innymi laureatem Felixa, Złotego Lwa, Srebrnego Niedźwiedzia, licznych Grand Prix.

Spośród widzianych przeze mnie utworów autorstwa tego polskiego reżysera w pamięć najbardziej zapadł mi „Niebieski“. Jest to film fabularny powstały w 1993 roku, który mimo polskiej reżyserii, nakręcony został w języku francuskim. Scenariusz napisany został przez Krzysztofa Kieślowskiego oraz Krzysztofa Piesiewicza. Utwór wchodzi w skład trylogii „Trzy kolory“. Zatytułowana barwami flagi francuskiej seria nawiązuje do Rewolucji Francuskiej, odnosząc się do jej sztandarowych haseł: wolności, równości, braterstwa. Cały cykl filmowy opiera się na stawianiu bohaterów w obliczu problemów egzystencjalnych, zamiast traktowania o problemach bohaterów w kontekście politycznym i społecznym. 


Źródło ilustracji: filmweb.pl

Film jest złożonym studium psychologicznym traktującym o osobistej wolności, zgodnie z przypisywaną mu tytułową barwą. Opisuje historię młodej kobiety Julie, której ogrom codziennych obowiązków i spraw zabierał znaczną część wspomnianej wolności. Jej życie jednak drastycznie zmienia się po wypadku samochodowym, w którym traci męża oraz kilkuletnią córeczkę. Na skutek tego odwraca się od świata, próbując uwolnić się od wspomnień i ludzi. W „Niebieskim“ mamy do czynienia z dużą różnorodnością rozwiązań technicznych, które wywierają duży wpływ na odbiór całego dzieła, jednocześnie sugerując możliwą interpretację.

Jednym z takich środków są odgłosy oraz muzyka towarzysząca danej scenie. Skomponowana przez Zbigniewa Preisnera, idealnie wpasowuje się w atmosferę poszczególnych momentów filmu, a wręcz ją kreuje, To właśnie ona jest głównym czynnikiem determinującym nasze odczucia podczas seansu, balansując od furii poprzez bezsilność, aż do ukojenia. Głębię smutku
i moc bolesnych wspomnień Kieślowski przedstawia jako delikatne, nieśmiałe dźwięki fortepianu, grane w rytm melodii granej skomponowanej przez zmarłego męża głównej bohaterki, które wraz z kolejnymi nutami przynoszą ze sobą jego wizerunek.
Ten melancholijny akompaniament sprawia, że jesteśmy w stanie lepiej utożsamić się z bohaterką i jej emocjami oraz postawić
się na jej miejscu, zostając wciągniętym w falę rozmyślań nad życiem.

Muzycznym motywem przewodnim jest flet, pojawiający się w wielu momentach utworu. Jego melodia jest również autorstwa filmowego męża Julie, jednak ona powraca do kobiety w bardziej łagodny i przyjazny sposób – skutkuje nie bólem, ale raczej ukojeniem, tymczasowym zwalczeniem tęsknoty. Ta kompozycja jest z kolei hipnotyzująca, tworzy pewnego rodzaju przerywnik
w całym filmie – chwilę na refleksję, zatrzymanie akcji i bardziej dokładne przyjrzenie się bohaterce.



Źródło ilustracji: www.youtube.com

Jednak do wytworzenia konkretnej atmosfery w filmie Kieślowski nie posługuje się wyłącznie muzyką, wręcz przeciwnie – w dużej mierze wykorzystuje jej brak. Tworzy napięcie za pomocą szumu, albo zupełnej ciszy. Niekiedy, by uwydatnić dramatyczność sytuacji, ogranicza się on do odgłosów wydawanych przez ludzi lub dźwięków natury. Bezpośrednio przed wypadkiem słyszymy
tylko dźwięki kół pokonujących szosę. Po tym, gdy Julie dowiaduje się o śmierci swojego męża oraz córki wyłącznym dźwiękiem jest jej stłumiony szloch. Brak muzyki towarzyszy nam w chwili nocnej bójki, która kończy się echem spadającego ze schodów ciała.
Po powrocie kobiety po raz pierwszy od wypadku do rodzinnego domu, tym razem opustoszałego, słyszymy jedynie szczekanie psa. Podczas oglądania pogrzebu swoich bliskich przez kobietę, odgłosem dominującym jest jej nerwowy, przerywany oddech. Trzeba przyznać, że ten zabieg został znakomicie wykorzystany w „Niebieskim“ z racji tego, że jest to pomysł nie tylko nietypowy,
ale i użyty naprawdę umiejętnie.


Kolejnym zabiegiem artystycznym jest rola barw oraz światła w filmie, które wraz z opisaną wcześniej ścieżką dźwiękową przyczyniają się do kreacji nastroju w utworze. W większości scen, światło skupione jest na twarzy bohaterki, natomiast
tło i otaczająca ją przestrzeń spowita jest mrokiem. Zabieg ten tworzy zamierzone poczucie niepewności, niepokoju, braku stabilizacji. Kolorystyka scenografii i filtrów w kadrze skupiona jest na odcieniach ciemnych, z przeważającymi szarościami
i przyćmionymi barwami pastelowymi. Wprowadza to celowo odbiorcę w stan zamyślenia i poczucie melancholii, na której
„Niebieski“ bazuje praktycznie w całości. Z kolei odcienie jasne pojawiają się w filmie najczęściej jako nieśmiało przebijające
się promienie światła, cały czas jednak ograniczanego przez barwy ciemności. Służą one raczej bardziej oświetleniu kadru w celu podkreślenia postaci, ich postury oraz emocji.



Źródło ilustracji: culture.pl
W moim mniemaniu, sztuka Kieślowskiego doskonale osiągnęła zamierzony przez reżysera efekt zawdzięczany subtelnemu,
a jednocześnie wyszukanemu zestawieniu dźwięków, kolorystyki oraz gry świetlnej, wpasowując się przy tym w ponury nastrój
całego utworu, Te z pozoru nieznaczące szczegóły wywarły ogromny wpływ na znaczenie oraz interpretację całej sztuki, która osobiście wywarła na mnie ogromne wrażenie, sprawiając, że „Niebieski“ zostanie zapamiętany przeze mnie z pewnością na długo.



Maria Namysł, 1F


piątek, 13 stycznia 2017

Danse macabre - recenzja konkursowa


Z dużą radością prezentujemy recenzję, która zajęła 1. miejsce w naszym szkolnym konkursie:


Danse macabre


Uwaga! Recenzja może zdradzać przebieg fabuły.


„Ale to jest pejzaż po jakiejś klęsce” pada komentarz pod adresem obrazu Zdzisława Beksińskiego, który
odpowiada na to po prostu „A bo ja wiem”. I chociaż „Ostatnia rodzina” Jana P. Matuszyńskiego odmitologizowuje
sławnego malarza i jego krewnych, trudno oprzeć się wrażeniu, że prywatny świat Beksińskich jest lepiej
odzwierciedlony przez ów pejzaż aniżeli zwykłe blokowisko.

Źródło ilustracji: filmweb.pl
Mamy trzy postaci: ojca, syna i ściśniętą pomiędzy nimi matkę. Oni obaj szukają i pojąć nie mogą znaczenia tego
wszystkiego, ona po prostu jest – niewzruszony zwornik, bez którego całość szybko się rozpadnie. Nie ma w nich
obcego chłodu czy oderwania przypisywanego artystom, jedynie zwykła ludzkość. Każdy gest, spojrzenie bądź słowo
– wszystko to dobrze znane z szarej codzienności, a jednak tak inne w tym „beksińskim” wydaniu. Czy to z powodu
obrosłego legendą nazwiska? Znanych twarzy znakomicie grających aktorów? A może obrazów zajmujących każdy
wolny metr ściany i wypełniających przestrzeń pokoi piosenek? Co sprawia, że obaj Beksińscy wydają 
się odcięci od świata zewnętrznego, uwięzieni we własnych głowach? Z pewnością świetne zdjęcia zamykające widza
w ciasnych mieszkaniach lub niepozwalające oderwać się od pleców idącego bohatera, lecz bardziej jeszcze od nich
fascynacja Beksińskich śmiercią, która najbardziej ze wszystkich cech dzieli ich i łączy jednocześnie. Tomek
ze swoim zdiagnozowanym przez ojca „antyhomeostatycznym układem” przechodzi wahania nastrojów, napady agresji,
przypływy bezsilności wyrażane nieustannym spaniem, wreszcie próby  samobójcze. Jedyną rzeczą, która wydaje
się odciągać go od tych ponurych zakamarków jego własnej duszy jest sztuka, czy to w postaci piosenek, czy filmów
z Jamesem Bondem. Można się krzywić na widok tego, jak pokracznie Ogrodnik wygina się przed głośnikami, jednak
nie można zaprzeczyć, że Tomek Beksiński przy dobrej muzyce daje się wciągnąć w artystyczne sidła, które
przynoszą ukojenie i chwilowe zapomnienie.

Źródło ilustracji: filmweb.pl
Z drugiej zaś strony jego ojciec, w przeciwieństwie do syna bardziej twórca niż odbiorca, dla którego sztuka
to jednocześnie sposób na życie i bardzo osobiste doświadczenie. Byłoby nadużyciem rzec, że Zdzisław Beksiński
tworzy tylko po to, by wylać na płótno swe lęki i niepokoje, tak jak i spłyceniem jest stwierdzenie, że „Ostatnia
rodzina” to po prostu film o sztuce. Jednakże to, co wpuściło malarza do serc tysięcy Polaków, jego obrazy, stanowi
także puentę całej opowieści. Mowa o ostatniej scenie filmu, która do stawianego wcześniej przez Beksińskiego
pytania dopisuje odpowiedź. Sztuka będzie dla Zdzisława śladem, który zostawi po sobie na Ziemi, śladem,
którego tak usilnie pożądał, filmując siebie i swoich bliskich niezliczoną ilość razy, śladem, który w mistrzowskim
ostatnim ujęciu zasugerowany jest przez zbieżność kolorystyczną wiszącego na ścianie obrazu i plamy krwi
na podłodze – namacalnej, lecz jakże nietrwałej w porównaniu ze sztuką, pozostałości po wielkim malarzu.

„Ostatnia rodzina” to film o sztuce, lecz nie do końca. O rodzinie, ale nie całkiem. O śmierci, zapomnieniu, Beksińskich
 – wciąż nie oddaje to dobrze złożoności dzieła Jana P. Matuszyńskiego. „Ostatnia rodzina” to film o nas wszystkich,
o naszych marzeniach i ułudach. Bo rodzina Beksińskich jest ostatnia, ponieważ jest jedyna. A to znaczy, że innej
nie będzie, nieważne jak mocno zaczniemy w to wierzyć. Bóle Beksińskich to bóle powszechne i nieme, a ich droga 
to ta jedyna możliwa. I chociaż każdy przejdzie ją po swojemu, nadal pozostanie ona tą jedną, pierwszą i ostatnią zarazem.

                                                                                                                                         Wojciech Sławnikowski, 2F


Przy pisaniu recenzji wykorzystano materiały dostępne w portalu filmweb.pl, w tym recenzję
autorstwa Jakuba Popieleckiego.


Info o naszym projekcie realizowanym wspólnie z Filmoteką Szkolną
znajdziecie na naszym blogu tutaj.



piątek, 30 grudnia 2016

,,Bogowie“


Jednym z moich ulubionych filmów jest polski film fabularny w reżyserii Łukasza Palkowskiego
pt.,, Bogowie”. Powstał w 2014 r. Otrzymał m.in. Złote Lwy, a także nagrodę dla najlepszego filmu
na 39. Festiwalu Filmowym w Gdyni. Obejrzały go ponad 2 miliony widzów w kinach w całej Polsce.

Źródło ilustracji: filmweb.pl
Film opowiada o najsłynniejszym polskim kardiochirurgu Zbigniewie Relidze. Ukazuje jego długą i niezwykle
wyboistą drogę do celu. Lekarz podczas swojego życia pokonywał liczne przeszkody stojące mu na drodze. Często
musiał z czegośb zrezygnować i coś zaniedbać. Jednak zawsze wiedział czego chce . Mimo, że było to niezwykle
trudne, praktycznie niemożliwe , osiągnął swój cel. W 1985 r. Religa przeprowadził pierwszą w Polsce transplantację
serca. Mimo, iż prawie wszyscy twierdzili ,że nie jest to dobry czas i miejsce na tego typu ,,eksperymenty”, kardiochirurg
dowiódł, że można, a przede wszystkim, że warto. Robił wszystko aby uratować życie chorych. Sprawił, że dziś
przeszczepy, nie tylko serca, to codzienność. 

Zbigniew Religa jest ukazany jako osoba o niezwykle silnej woli, dążąca do jasno określonego celu, nie bojąca
się wyzwań. W roli Tomasza Kota niezwykle dużą rolę odgrywa język ciała. Aktor naśladuje charakterystyczny sposób
chodzenia lekarza oraz zgarbioną postawę. Nieodłącznym jego rekwizytem jest papieros. Jak twierdzili współpracownicy
oraz znajomi Zbigniewa Religi, ,,palił jak smok” jednego papierosa za drugim.

Chirurg w zasadzie z dnia na dzień podejmuje decyzje o otworzeniu kliniki w Zabrzu. Początki zwykle bywają trudne.
Tak też było w tym przypadku. Religa miał problem z pozyskaniem potrzebnych środków. Jak się okazało znalezienie
ludzi zdeterminowanych i ciekawych nowych doświadczeń nie było trudne. Szybko znalazła się grupa pozytywnych,
zdolnych, młodzi ludzi, którzy byli gotowi zgodzić się na mordercze tempo codziennej pracy ,a także nieludzkie
wymagania profesora. Wspólnie dokończyli budowę szpitala ,a następnie skompletowali potrzebny sprzęt.

Starsi, doświadczeni profesorowie uważali, że przeszczep serca w Polsce jest póki co niemożliwy. Nie chcieli nawet
próbować. Uważali, że Religa jest z góry skazany na niepowodzenie. Jak się okazało nie mieli racji. Kardiochirurg
wraz z młodą kadrą poradził sobie z przeszkodami, mimo, że nie raz mieli momenty załamania.


Film Łukasza Palkowskiego widziałam już wile razy. Mimo to zawsze oglądam go z zainteresowaniem,
tak jakbym go widziała pierwszy raz. Wywołuje on u widza skrajne emocje. Bez przerwy towarzyszy nam
napięcie, które jest przełamywane żartami. Film niesie bardzo pozytywne przesłanie. Pokazuje, że kiedy
jasno postawimy sobie cel i za wszelką cenę będziemy do niego dążyć, bez względu na ilość i wagę przeszkód,
które znajdą się na naszej drodze, jesteśmy w stanie go osiągnąć.

                                                                                                                                 Jagna Karczewska 1c



piątek, 24 kwietnia 2015

Plebiscyt na najpopularniejszy wśród uczniów film FS





Wystartował plebiscyt na najpopularniejszy wśród uczniów film z Filmoteki Szkolnej. 
O zwycięstwo walczy 25 produkcji. 


Pełną listę propozycji można odnaleźć na stronie Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.


Więcej informacji tutaj.


Zachęcamy do aktywnego udziału!!!





poniedziałek, 20 kwietnia 2015

I miejsce w szkolnym konkursie na recenzję filmu animowanego - "Piotruś i wilk"



Zapraszamy do lektury nagrodzonego tekstu:



,,Piotruś i wilk”


Stawić czoła bestii…Fascynuje zarazem dzieci, jak i dorosłych. Potrafi wycisnąć łzy już po 15 minutach seansu. I jeszcze długo po finalnej klatce błądzi w wyobraźni widza. ,,Piotruś i wilk” to nie tylko wspaniała animacja z polskim akcentem, to również niezwykle wzruszający i bogaty w moralizatorskie przesłanki film krótkometrażowy z 2006 roku. Zainspirowana, cudownym baletem Sergiusza Prokofiewa uwielbianego przez niemal pięć pokoleń widzów, scenograf i reżyser Susi Templeton stworzyła 32-minutowe arcydzieło zasłużenie nagrodzone Oscarem za ,,Najlepszy Krótkometrażowy Film Animowany”. 

Źródło ilustracji: www.filmweb.pl

Po trzech latach przygotowań i opracowywania scenopisu obrazkowego tzw. storyboardu, do produkcji którego twórcy zdecydowali się na wykorzystanie grafiki komputerowej i wykonanie trójwymiarowego animatic – roboczej wersji filmu z użyciem uproszczonych modeli postaci, dekoracji i ruchów kamery, przystąpiono do realizacji. Zdjęcia do filmu powstawały przez 5 miesięcy w Łodzi w studiu filmowym Se-ma-for pod nadzorem Mikołaja Jaroszewicza, używając do tego aparatów cyfrowych Canon i obiektywów Nikon. Ta korelacja pozwoliła uzyskać nieprzeciętnie wyrazisty obraz i detale o rozdzielczości prawie 13 megapikseli na klatkę. 

Źródło ilustracji: www.film.gildia.pl

Wszystkie dekoracje stanęły w największej hali Łódzkiego Centrum Filmowego, zajmując powierzchnię o długości 22 i szerokości 16 metrów. Podstawę scenografii stanowił największy w historii polskiej kinematografii 11-metrowy horyzont. Zbudowany z naturalnych materiałów dom tytułowego bohatera, podwórko, zagroda, miasto oraz otaczający je ogromny las złożony z ponad tysiąca drzew sporządziła stuosobową ekipa łódzkich plastyków i scenografów pod bacznym okiem znakomitego Marka Skrobeckiego. Niezwykle misternie wykreowana animacja lalkowa i poklatkowa, należąca do najtrudniejszych w swym gatunku, powstała niemal bez pomocy komputera. Tym bardziej zachwyca aspekt fenomenalnego oddania emocji bohaterów doskonale skorelowanego z przejmującą muzyką. 

Kunsztownie wykonane marionetki pomniejszone w skali 1:5 z dłońmi i twarzami z silikonu, który wytworzył efekt naturalnej skóry oraz nakładanymi pojedynczo, przy pomocy pęsety, włosami niezwykle realistycznie ukazuje lalki łudząco przypominające żywego chłopca czy też dziadka. Idealnie wkomponowana klatka po klatce muzyka przygotowana została z udziałem znamienitej orkiestry symfonicznej Philharmonia Orchestra pod batutą Marka Stephensona, a 24-ścieżkowe nagranie miało miejsce w kościele All Hallows Church w Londynie.

Źródło ilustracji: www.film.gildia.pl

Pierwsze kadry "Piotrusia i wilka" stanowią uwerturę wprowadzającą widza w klimat i tematykę filmu. Oto zagroda pogrążona w śnieżnej zamieci, w oddali słychać wycie wilków. Starszy pan wypatruje ich ze strzelbą, próbując obronić swego dobytku przed napaścią intruzów. Wszystko to obserwuje przez okno kilkuletni chłopiec. Jego niebywale błękitne tęczówki, śledzące każdy ruch świata za szybą, kryją w sobie lodowatą tajemniczość, jakąś głębię wyrażającą tęsknotę, nieuchwytne pragnienie znalezienia się po drugiej stronie ogrodzenia - synonimicznej wolności. Chłopięce oczy przypominają ślepia wilka, co przywodzi na myśl skojarzenie, iż postacie te mają jakiś pierwiastek wspólny. W odróżnieniu od Piotrusia, wilk swobodnie przemierza leśne ostępy, nie czując lęku i niepewności, które towarzyszą nieśmiałemu dziecku podczas feralnego spaceru w mieście. Miasto przesiąknięte grozą i niegościnnością, ,,atakuje” chłopczyka już od bram swym agresywnym usposobieniem. Jedyne pocieszenie samotny chłopiec odnajduje z zacisznym dziadkowym domku na skraju lasu wśród zwierzęcych przyjaciół - Gąski i Ptaszka ze zranionym skrzydłem. Razem z nimi obserwuje intrygujący leśny świat zza wyrwy parkanu. Ciekawość, zmącona strachem, rozbudza wyobraźnię dziecka. Pewnego dnia skuszony wizją rajskiej wolności, kradnie dziadkowi klucze do furtki i wraz z gromadką przyjaciół udaje się w upragnione miejsce. Beztroskiej zabawie na ślizgawce towarzyszą swawolne nuty baśniowej muzyki instrumentów dętych i smyczkowych. Przepięknie zilustrowano gesty bohaterów, skrupulatnie dopracowano zobrazowanie mimiki i ruchu, co do najdrobniejszego strzepnięcia piórek sympatycznej Gąski. Sielankę przerywa zdenerwowany staruszek, zabierając wnuczka z prowizorycznego lodowiska. Za ogrodzeniem pozostają zwierzątka, którym chłopiec przygląda się znów tylko przez szczelinę w płocie. Ni stąd ni zowąd wzrok dziecka napotyka wilka. Kiedy Piotrusiowi nie udaje się wyrwać ptasiego przyjaciela ze szpon leśnego drapieżnika, ogarnięty bólem i wściekłością chłopiec decyduje się stawić czoła groźnemu przeciwnikowi… 

Źródło ilustracji: www.culture.pl

Suzi Templeton spytana o kulisy powstawania filmu przyznaje, że ,,jednym z większych wyzwań było udramatyzowanie skomplikowanej relacji między Piotrusiem i wilkiem oraz doprowadzenie jej do punktu kulminacyjnego, który poruszy dzisiejszą widownię. Koniec końców Piotruś musi zdecydować, czy uwolnić wilka…” 

Adaptacja baśni muzycznej Prokofiewa gra na delikatnych strunach emocji widza, rozpalając w nim na przemian ogień zemsty czy też płomyki litości i współczucia. Reżyserka doskonale podsumowuje przesłanie animacji, jako filmu, który ma ,,zbadać nasz strach i fascynację dziką bestią oraz towarzyszyć młodemu chłopcu, który odkrywa swoją siłę i prawdziwą osobowość.” Ujmująca baśniowym klimatem animacja niesie bogate możliwości interpretacyjne. To opowieść o dorastaniu i metamorfozie bohatera, sile przyjaźni, szacunku do Matki Natury, pierwotnej sile oraz drodze prowadzącej do jej ujawnienia i akceptacji. Taką siłę w rozstrzygnięciu animacji znajduje w sobie Piotruś, przedtem jednak musi przedrzeć się przez ścieżkę pełną bólu i rozczarowań. Nadzwyczajny oddźwięk polsko-brytyjskiej koprodukcji fascynuje tym bardziej, że film oddziałuje na odbiorcę ,,jedynie” obrazem i muzyką. Słowa zdają się być zbędne, by utkwić w sercu widza. 

420 ujęć filmu, z których każe trwa średnio 100 klatek lub 4 sekundy to majstersztyk dopracowany w każdym calu.


                                                                                                    Martyna Soloch, 1F


Bibliografia:


Źródła obrazów ( według kolejności w tekście):



środa, 15 kwietnia 2015

Bogowie - recenzja filmu


Bogowie


Lata 80-te w pięciosekundowym skrócie, wyglądają jak bombonierka: ile czekoladek, tyle różnych smaków. Świat poznaje co to moonwalk, książę Karol żeni się z Dianą Spencer, Pamela Anderson zaczyna etatowe bieganie po plaży, a w Polsce nadchodzi era strajków, „Solidarności”, stanu wojennego i okrągłego stołu. Wielki krok dla ludzkości następuje także w sferze sercowej i to wcale nie za sprawą Thomasa Andersa śpiewającego „You’re My Herat, You’re My Soul” , ale raczej dzięki polskiemu kardiochirurgowi. Zbigniew Religa dokonuje pierwszego w Polsce, udanego przeszczepu serca, a film „Bogowie” jest prezentem dla wybitnego profesora, prosto i elegancko opakowanym z niezwykle bogatym wnętrzem, wręczonym w 2014 r. przez reżysera Łukasza Palkowskiego. 

Źródło ilustracji: www.tvn24.pl

Nad upominkiem pracowało wiele osób, pieszcząc niczym malutkiego, słodkiego szczeniaka, który z każdym dniem przybiera na wadze i nieuchronnie kroczy do stanu dojrzałości. Swoją troskliwą opiekę sprawowali poza Łukaszem Palkowskim, scenarzysta Krzysztof Rak, a także twórca muzyki- Bartosz Chajdecki, doceniony już, za m.in. za ścieżkę dźwiękową do serialu „Czas Honoru” czy filmu „Powstanie Warszawskie” . Nad montażem czuwał Jarosław Barzan, spod którego skrzydeł wyszły „Lejdis” czy „Listy do M.”. Niezbędny był również Piotr Sobociński, który zadbał o wyjątkowe zdjęcia, tak jak w przypadku „Róży” i „Drogówki” . Wszystkie pracujące nad filmem osoby dokonały wszelkich starań, aby ich wytwór, zasłużył na miano prawdziwego dzieła. Wyrażając osobistą opinie, niczym oszołomiona pierwszym kęsem chleba po trzydniowej głodówce, nasycam się już pierwszą sceną i sekunda po sekundzie napełniam wrażeniami.


Źródło ilustracji: wyborcza.pl
Tak, jak żołnierz nie obędzie się bez karabinu, a disco polo bez „Jesteś szalona”, tak i dobry film nigdy nie będzie nazwany dziełem bez obsady na wysokim poziomie. Twórcy „Bogów” zadbali, aby ich samolot poleciał z najlepszą załogą na pokładzie. Kapitanem Tomasz Kot w roli Zbigniewa Religi, drugim pilotem Piotr Głowacki jako współpracownik Marian Zembala, Andrzej Bochenek grany przez Szymona Piotra Warszawskiego, a także żona Religi- Anna i obsadzona w tej roli Magdalena Czerwińska. W filmie udział wzięły również symbole polskiej kinematografii takie jak, Jan Englert, Zbigniew Zamachowski, Marian Opania czy Kinga Preis. Warto zauważyć, że rzeczywiści asystenci prof. Religi, grani przez Piotra Głowackiego i Szymona Warszawskiego uświetnili produkcje swoimi epizodycznymi rolami. Do opisania wybitnych ról nie trzeba wielu słów. Tak i w tym przypadku, rzetelność aktorska, prostota i pracowitość to słowa klucze, nie wspominając o talencie… Szczególną uwagę skupiają na sobie niczym dwa kolorowe ptaki w czarno-białej dżungli: Tomasz Kot i Piotr Głowacki. Podbijają serca widzów naturalnością i autentycznością. 

Źródło ilustracji: www.filmweb.pl

Nie jest to puste dzieło, ocenzurowane przez Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Wręcz przeciwnie film, to połączenie ostrych słów, iście medycznych scen i stosu wypalonych papierosów wraz z historią, człowiekiem, ambicjami i nadzieją. Jest obrazem walki upartego kardiochirurga ryzykanta z władzami, które zawsze mają rację czy doświadczonymi lekarzami, którzy…zawsze mają rację. 


źródło ilustracji:ars.pl

Film jest ideałem dla maturzysty, jak Brad Pitt dla nastolatek w latach 80, bo kryje w sobie motyw poświęcenia, dążenia do celu, podejmowania życiowego wyboru czy zwalczania trudności, a uniwersalne konteksty są rzeczą przez maturzystę niezwykle pożądaną. Nie bez powodów lekarze nazwani są „Bogami”. Szukają wyjścia na ocalenie życia, jednocześnie biorąc za nie odpowiedzialność. Dają nadzieję i kroczą odważnie, i niejednokrotnie bardzo porywczo w enigmatyczny świat ludzkiego ciała, nieznanego niczym księżyc przed lotem Apollo 11.

„Bogowie” to czekoladka z najlepszym nadzieniem pod słońcem. Jestem w stanie jeszcze raz kupić całą bombonierkę tylko po to, by odtworzyć ten smak. Kocham Go za:

1. Prostotę, w formie i treści
2. Scenę w której jedno ludzkie serce zaczyna bić w organizmie drugiego człowieka
3. Uniwersalne maturalne konteksty…
4. … i wiarę, że chcieć to móc.

Sam zdecyduj, czy wolisz żyć wyobrażając sobie, jak smakuje cukierek, a może lepiej marzyć, by spróbować go raz jeszcze…


                                                                                                Ewa Orzechowska, 1 D


 

Bibliografia:

http://natgeotv.com/pl/lata-80/kalendarium
http://www.filmweb.pl/film/Bogowie-2014-694378
http://www.filmweb.pl/person/Jaros%C5%82aw+Barzan-150290
http://www.filmweb.pl/person/Bartosz+Chajdecki-920102
http://www.filmweb.pl/person/Piotr+Soboci%C5%84ski+Jr.-864640

poniedziałek, 23 lutego 2015

Karolina Szumigała w finale konkursu na recenzję filmową


Z wielka radością informujemy, że jedna Uczennica z Dwójki - Karolina Szumigała
znalazła się w finale konkursu na recenzję filmową "Nakręć się":

http://www.ceo.org.pl/pl/filmotekaszkolna/news/poznaj-finalistow-konkursu-nakrec-sie-i-zaglosuj-0
 
Recenzja Karoliny dotyczy filmu  Krzysztofa Kieślowskiego
pt. "Siedem kobiet w różnym wieku".

Karolino GRATULUJEMY!!!

Na stronie konkursu możemy przeczytać:

>>W tym roku dostaliśmy ponad 100 prac, z których jury wybrało 10 najlepszych etiud i 10 najlepszych recenzji.  Zapoznajcie się z finalistami, wybierzcie  swoich faworytów i głosujcie! 


Zwycięzcę z pośród finalistów wybierze jury drugiego stopnia w składzie: Kaja Klimek - publicystka i krytyczka filmowa oraz Konrad Tambor- krytyk filmowy. Oczywiście nagroda powędruje również do autora recenzji, którą Wy uznacie za najlepszą. Zachęcamy do oddawania głosów na etiudę jak i na recenzję!
Ogłoszenie wyników głosowania i obrad jury nastąpi 27.02.

Głosowanie trwa do 27 lutego do godziny 12.00.

10 najlepszych recenzji:
"Ucieczka od rzeczywistości"- Anna Kusio z Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 6 im. Jana Kochanowskiego w Radomiu

"Nie wszystko może się przytrafić" - Daria Gąszczak z I Liceum Ogólnokształcącego w Kluczborku

"Śmiertelna próba koleżeństwa" - Daria Grabarek z I Liceum Ogólnokształcące im. Adama Mickiewicza w Stargardzie Szczecińskim

"O przemijaniu" - Julia Popławska z Prywatnego Gimnazjum Językowego "Parnas" we Wrocławiu

"Kres" -  Karolina Szumigała z II Liceum Ogólnokształcące im. Generałowej Zamoyskiej i Heleny Modrzejewskiej w Poznaniu

"Tam gdzie boisz się zajrzeć" - Magdalena Cygan z Gimnazjum nr 3 z Oddziałami Integracyjnymi  im. Adama Mickiewicza w Zgierzu

"Film bezwzględnie inteligentny" - Marta Topol z I Liceum Ogólnokształcącego im. Króla Jana III Sobieskiego w Piekarach Śląskich

"Czas kaleki" - Natalia Gucwa z Gimnazjum im. Stanisława Konarskiego w Grybowie

"Sukces ponad wszystko" - Piotr Klimowicz z I Liceum Ogólnokształcacego im. Króla Jana III Sobieskiego w Piekarach Śląskich

"Brudny świat z Bukietem w tle" - Rafał Szubański z XXXIII Liceum Ogólnokształcącego im. Armii Krajowej w Łodzi<<


 
Jeśli tylko recenzja Karoliny Wam również wyda się warta uwagi GŁOSUJCIE :)
 
 

Kadr z filmu "Siedem kobiet w różnym wieku", Krzysztof Kieślowski 1978, źródło fot.: worldscinema.org  


poniedziałek, 9 lutego 2015

Dwójka w kadrze - spotkanie 2


"Dwójka w kadrze. Scena 2 - zabawy z animacją"


Drugie spotkanie odbędzie się we wtorek 10 marca o godz.16.00.
Spotkajmy się w holu starej części szkoły.

Tematem spotkania będzie
EKSPERYMENT W FILMIE ANIMOWANYM.
Obejrzymy sobie różne różniste realizacje, od bardziej po mniej awangardowe 
i porozmawiamy o tym, czym jest eksperyment 
i jaką rolę pełni w filmie animowanym.

Nie zabraknie nawet bajek!


  Zapraszamy!!!


 Agata Migdalska i Barbara Górecka

Info o naszym projekcie realizowanym wspólnie z Filmoteką Szkolną
 znajdziecie na naszym blogu
 tutaj.







wtorek, 2 grudnia 2014

Muzyka i animacja - krótka relacja ze spotkania


Dziś odbyło się pierwsze spotkanie naszego najnowszego projektu

"Dwójka w kadrze. Scena 2 - zabawy z animacją"

Więcej o projekcie możesz przeczytać tutaj.


Przedmiotem naszego zainteresowania stała się relacja 
muzyki i obrazu w filmie animowanym.


Kadry z filmu "Zmiana warty", źródło ilustracji www.culture.pl


Skupiliśmy się na polskich filmach artystycznych oraz animowanych bajkach dla dzieci
powstałych w przedziale czasowym 1958 - 1972. W sumie zobaczyliśmy 5 filmów:

"Labirynt", reż. Jan Lenica, muz. Włodzimierz Kotoński (1961 r.)
"Zmiana warty", reż. Halina Bielińska, Włodzimierz Haupe, muz. Zbigniew Turski (1958 r.)
"Klatki", reż. Mirosław Kijowicz, muz. Krzysztof Komeda (1966 r.)
"Scyzoryk", reż. Leszek Lorek, muz. Krzysztof Penderecki (1961 r.)
"Guzik", reż. Teresa Badzian, muz. Jerzy Matuszkiewicz (1964 r.)

na "deser" dorzucając 

"Czarodziejskie trójkąty", reż. Stefan Janik, muz. Mieczysław Janicz (1972 r.).


Kadry z filmu "Klatki", źródło ilustracji www.ninateka.pl


INSPIRUJĄCE.

Dziękujemy!


środa, 24 kwietnia 2013

Objazdowa biblioteka o bieszczadzkiej wrażliwości - recenzja "Siekierezady"


Objazdowa biblioteka o bieszczadzkiej wrażliwości

                 Tajemnicze Bieszczady, bajkowy, aczkolwiek chwilami groźny klimat, magiczni bohaterowie, poszukiwanie sensu istnienia, butelka śliwowicy, zimne nóżki, które wyszły i chińska latarka – to właśnie mieszanka, którą proponuje nam Witold Leszczyński, reżyser ,,Siekierezady”.

                 ,,Siekierezada” to polski dramat psychologiczno-poetycki z 1985 roku, nakręcony na podstawie utworu autorstwa Edwarda Stachury o tym samym tytule. Postaci Stachury nie trzeba przybliżać chyba nikomu. Tragicznie zmarły poeta, obieżyświat, artysta poszukujący swojej ścieżki w świecie. Jego wrażliwość, delikatność, poetyckość i literacka subtelność poruszają od kilkudziesięciu lat wszystkich tych, którzy chcą przeżywać, a nie tylko funkcjonować. W swojej opowieści o Bieszczadach  ukazał czytelnikowi swoje poszukiwania, wątpliwości, strach przed istnieniem i dwie strony swojej osobowości. Adaptacje filmowe niektórych utworów są wyjątkowo nieudane. Na szczęście ta opowieść na dużym ekranie nabrała tajemnicy, pazura, a zarazem magicznej melancholii.  Scenariusz do ,,Siekierezady'' został napisany przez samego Stachurę we współpracy z Leszczyńskim. Dlatego film to cudowny obraz uzupełniający literackiego ducha tej bieszczadzkiej historii.


Źródło ilustracji: http://zbroiowisko.pl


              W małym, położonym pośród ośnieżonych borów miasteczku o nazwie Hopla, zjawia się
tajemniczy ,,Nowy”. Janek Pradera, wrażliwy poeta, który po stracie ukochanej, którą nazywa Gałązką Jabłoni, postanawia jak sam mówi ''odtajać''. Przyjeżdża w samo serce Bieszczad, aby pracować przy wyrębie lasu. Zamieszkuje na kwaterze u Babci Oleńki (fantastyczna rola Jadwigi Kuryluk), postaci przypominającej bohaterkę rosyjskich bajek. W Hopli poznaje ludzi zupełnie oderwanych od rzeczywistości, do której był przyzwyczajony. Bieszczadzka mentalność to otwartość, szczerość, gościnność, prostolinijność, ludzie nasiąkają magią tego regionu. Janek, którego nękają koszmary i wizje senne o swojej ukochanej Gałązce nieustannie prowadzi wewnętrzny dialog ze Stwórcą. Błądzi wśród wielu pytań, które dotyczą ciężaru jego egzystencji, niezrozumienia świata i sensu istnienia. Zaprzyjaźnia się z kilkoma drwalami ze swojego tartaku: Peresadą, Wasylukiem i młodym Batiukiem. Stara się nauczyć od nich specyficznej wrażliwości i wewnętrznej, nieskomplikowanej harmonii. Mimo to, bardzo cierpi, przeżywa i żałuje  utraconej miłości. Żyje pośród tych ludzi, ale nie potrafi całkowicie przylgnąć do ich społeczności. Dobrze wie, że przynależy do innego świata. Świata poetyckiego, magicznego, wzniosłego, uwrażliwionego, pełnego prawdziwych, silnych emocji i co najważniejsze, świata świadomego. Tylko dlaczego nie potrafi go odnaleźć? Podczas wiejskiej zabawy, w miasteczku pojawia się nieznany nikomu Michał, Michał Kątny. Tajemniczy artysta, który zamieszkuje razem z Jankiem  Babci Oleński. Michał i Janek okazują się być bratnimi duszami. Obaj przybyli do Hopli, aby oczyścić się z doświadczeń, wspomnień i wypaczonych idei. Dzielą się swoimi rozterkami, pragnieniami i obawami wobec istnienia Boga, a także ich samych. Jednak Janek nie potrafi unieść ciężaru swojego cierpienia. Pragnie spotkania ze swoją Gałązką Jabłoni. Dlaczego ją porzucił? Bał się, że uczucie, miłość przeminie. Przestraszył się zawiedzionych nadziei. Idzie po ośnieżonych torach ku pędzącemu pociągowi, ku świadomemu nieistnieniu. Kim tak naprawdę są Janek Pradera i Michał Kątny? Ja zrozumiałam ich postacie jako dwie strony osobowości Stachury. Tę, którą pragnie żyć, istnieć, dawać sobie drugą szansę i tę, której wrażliwość i cierpienie są zbyt duże, aby je unieść, dlatego szuka ukojenia w śmierci. 



Źródło ilustracji: stopklatka.pl

                    Leszczyński tworzy niesamowity obraz. Wprowadza widza w klimat, który powoduje gęsią skórkę na policzkach. Pokazuje przemiany bohaterów, ich
wewnętrzne rozterki, rozpadanie. Buduje napięcie, zastanawia, wzrusza. To wszystko na tle groźnych, zimowych, bieszczadzkich borów i malutkich, drewnianych chat z szarymi szybami. Fantastyczna obsada, z której moje emocje w szczególności wzbudzili, Edward Żentara jako Janek, Daniel Olbrychski w roli Michała, Ludwik Pak jako Peresada i Franciszek Pieczka- leśniczny. Z ekranu czuć dobroć, ciepło, ale również strach i cierpienie głównego bohatera. Ludwik Pak i Franciszek Pieczka w cudowny sposób przenieśli do filmu klimat i specyfikę ludzi bieszczadzkiego regionu. Ich wypowiedzi są stylizowane językowo na tamtejszą gwarę, a wiele scen jest osadzonych w realiach specyficznych południowo-wschodnich  zwyczajów. Daniel Olbrychski postać Michała zbudował w bardzo ciekawy sposób. Jego bohater jest tajemniczy, jakby wyjęty z innego świata, nieprzenikniony i nieodgadniony. Widz utożsamia się z nim, pomimo że jest małomówny i zamknięty w sobie. Czy Michał nie wygląda znajomo? Czy nie odbija w sobie przypadkiem innego bohatera? Może opowiada mu o wyborach, których nie dokonał? Mój Michał jest częścią Janka, częścią, która zaufała światu, a teraz ucieka przed jego okrucieństwem i własnym strachem.

                 Chociaż scenariusz ,,Siekierezady'' jest oparty na oryginalnej powieści, na potrzeby filmu niektóre dialogi zostały przez reżysera rozbudowane i wystylizowane. Dwóch naprawdę wybitnych artystów stworzyło tekst, którego fragmenty trzymam przy łóżku. Wracam do leśnych monologów Janka, do rozmów z przy wódce z Peresadą. ,,Siekierezada” to kino, które mówi pięknymi słowami. Mówi o miłości, nostalgii, Bogu i pamięci.

                 Bardzo podobały mi się zbliżenia w poszczególnych scenach na twarze bohaterów. Reżyser ukazał jak różne sytuacje odbierane są w inny sposób przez każdą z postaci. Buduje to ich zarys psychologiczny oraz pomaga zrozumieć podejmowane decyzje. Kadry, w których kamera zatrzymuje się na spojrzeniu Pana Żentara są bardzo przejmujące. Jego spojrzenie, sposób, w jaki drżą jego powieki, dodaje melancholijnego dramatyzmu, który towarzyszy widzowi przez cały czas trwania filmu. Szczególną uwagę zwróciłam również na sposób prowadzenia kamery kiedy akcja dzieje się w lesie. Ujęcia 'od dołu', bardzo powolne poruszanie kamery, długie, nieprzerwane ujęcia, przyciemnione światło oraz poszarzałe kolory nadają obrazowi głębi i poczucia nieznanej grozy. W ,,Siekierezadzie” wszystko, począwszy od sposobu umeblowania maleńkiego mieszkanka Babci Oleńki, aż po kolory niedźwiedzich czapek drwali, wprowadza w niepowtarzalny nastrój Bieszczad z tamtych lat. Oddalone od świata, wyciszone, były schronieniem dla wielu artystów i ludzi szukających ucieczki nawet przed sobą samym. Każdy szczegół przenosi w inną rzeczywistość, nawet dźwięk siekiery uderzanej o młody pień uwrażliwia. Skrzyp śniegu pod stopami, dźwięk łamanych gałęzi, obijanie szkła, odgłos zacieranych dłoni.


Źródło ilustracji: stopklatka.pl




                 Ciarki i dreszcze wzdłuż kręgosłupa wywołał u mnie również sposób wplatania i montażu scen surrealistycznych  koszmarów Janka, z 'realną' akcją. Fragmenty, w których na ekranie ukazuje nam się Gałązka Jabłoni bez twarzy, bądź nieograniczona przestrzeń bez wyjścia, pomagają nam lepiej zrozumieć tragiczną postać bohatera. Dodatkowo, pozwoliło mi to na skonfrontowanie osobistych strachów i zahamować przed niespełnionymi pragnieniami z oglądanym obrazem.

                   Edward Stachura, tak jak Janek Pradera, przestraszył się utraconych nostalgii. Obaj uciekli od konfrontacji wrażliwości z brutalną rzeczywistością. Stachura napisał przepiękną, magiczną i melancholijną powieść. Kiedy namówiona przez mamę, po raz pierwszy sięgałam po ekranizację ,,Siekierezady”, bałam się, że nie sprosta ona mojemu wyobrażeniu o śnieżnych, stachurskich Bieszczadach. Mój strach był absolutnie bezpodstawny. Pan Witold Leszczyński stworzył obraz, który uzupełnia papierową historię. Wzrusza, zatrzymuje, wycisza, porusza i czaruje. Zaprasza do świata, który tak bardzo różni się od tego, w którym istniejemy. . Mówi głośno o strachu, o tym jak ciężko jest być bohaterem we własnym życiu. Ukazuje ludzi, którzy są bliżej wewnętrznej prawdy i prawdziwych, niezmanierowanych odruchów. W filmowej „Siekierezadzie” najbardziej cenię sobie przestrzeń do interpretacji, jaką reżyser pozostawił odbiorcy. Nie narzuca gotowych rozwiązań. Film zatrzymuje nad tą historią w inny sposób niż książka.  Oddziałuje wyraźniej, mocniej, doraźniej. W opowieści o Janku nic nie poruszyło mną tak, jak czerń torów na tle białego śniegu i ostatnie dźwięki obrazu, ,,Czy Warto?” Edwarda Stachury.

                 ,,Siekierezada” to film, który przeżywam za każdym razem, przeżywam od czubka głowy po koniuszki palców. Jestem tam, pomiędzy zakurzonymi regałami przewoźnej biblioteki w Hopli. Wypożyczę książkę z cienką, żółtą okładką, a wieczorem napiję się herbaty z Babcią Oleńką. Odtaję.


                                                                                  Małgorzata Antonina Tosiek, 1a


Edward Stachura ,,Czy Warto?”

"Zwalić by można się z nóg
Co rusz,
Co krok.
Co noc,
To szloch
I rozpacz.
Ale czy warto?
Może nie warto?
Chyba nie warto...
Raczej nie warto.
Nie, nie - nie warto.
Zginąć by można jak nic:
Do żył
Jest nóż.
Lub w dół
Na bruk
Z wysoka.
Ale czy warto?
Może nie warto?
Chyba nie warto...
Nie, nie - nie warto.
Jechać by można do miast
Lub w las
Na błoń.
Na koń
I goń
Nieboskłon.
Ale czy warto?
Może nie warto?
Ech, chyba warto...
Tak, tak - warto.
Bardzo to warto.
O, tak - to warto.
Jeszcze jak warto!"