piątek, 13 stycznia 2017

Danse macabre - recenzja konkursowa


Z dużą radością prezentujemy recenzję, która zajęła 1. miejsce w naszym szkolnym konkursie:


Danse macabre


Uwaga! Recenzja może zdradzać przebieg fabuły.


„Ale to jest pejzaż po jakiejś klęsce” pada komentarz pod adresem obrazu Zdzisława Beksińskiego, który
odpowiada na to po prostu „A bo ja wiem”. I chociaż „Ostatnia rodzina” Jana P. Matuszyńskiego odmitologizowuje
sławnego malarza i jego krewnych, trudno oprzeć się wrażeniu, że prywatny świat Beksińskich jest lepiej
odzwierciedlony przez ów pejzaż aniżeli zwykłe blokowisko.

Źródło ilustracji: filmweb.pl
Mamy trzy postaci: ojca, syna i ściśniętą pomiędzy nimi matkę. Oni obaj szukają i pojąć nie mogą znaczenia tego
wszystkiego, ona po prostu jest – niewzruszony zwornik, bez którego całość szybko się rozpadnie. Nie ma w nich
obcego chłodu czy oderwania przypisywanego artystom, jedynie zwykła ludzkość. Każdy gest, spojrzenie bądź słowo
– wszystko to dobrze znane z szarej codzienności, a jednak tak inne w tym „beksińskim” wydaniu. Czy to z powodu
obrosłego legendą nazwiska? Znanych twarzy znakomicie grających aktorów? A może obrazów zajmujących każdy
wolny metr ściany i wypełniających przestrzeń pokoi piosenek? Co sprawia, że obaj Beksińscy wydają 
się odcięci od świata zewnętrznego, uwięzieni we własnych głowach? Z pewnością świetne zdjęcia zamykające widza
w ciasnych mieszkaniach lub niepozwalające oderwać się od pleców idącego bohatera, lecz bardziej jeszcze od nich
fascynacja Beksińskich śmiercią, która najbardziej ze wszystkich cech dzieli ich i łączy jednocześnie. Tomek
ze swoim zdiagnozowanym przez ojca „antyhomeostatycznym układem” przechodzi wahania nastrojów, napady agresji,
przypływy bezsilności wyrażane nieustannym spaniem, wreszcie próby  samobójcze. Jedyną rzeczą, która wydaje
się odciągać go od tych ponurych zakamarków jego własnej duszy jest sztuka, czy to w postaci piosenek, czy filmów
z Jamesem Bondem. Można się krzywić na widok tego, jak pokracznie Ogrodnik wygina się przed głośnikami, jednak
nie można zaprzeczyć, że Tomek Beksiński przy dobrej muzyce daje się wciągnąć w artystyczne sidła, które
przynoszą ukojenie i chwilowe zapomnienie.

Źródło ilustracji: filmweb.pl
Z drugiej zaś strony jego ojciec, w przeciwieństwie do syna bardziej twórca niż odbiorca, dla którego sztuka
to jednocześnie sposób na życie i bardzo osobiste doświadczenie. Byłoby nadużyciem rzec, że Zdzisław Beksiński
tworzy tylko po to, by wylać na płótno swe lęki i niepokoje, tak jak i spłyceniem jest stwierdzenie, że „Ostatnia
rodzina” to po prostu film o sztuce. Jednakże to, co wpuściło malarza do serc tysięcy Polaków, jego obrazy, stanowi
także puentę całej opowieści. Mowa o ostatniej scenie filmu, która do stawianego wcześniej przez Beksińskiego
pytania dopisuje odpowiedź. Sztuka będzie dla Zdzisława śladem, który zostawi po sobie na Ziemi, śladem,
którego tak usilnie pożądał, filmując siebie i swoich bliskich niezliczoną ilość razy, śladem, który w mistrzowskim
ostatnim ujęciu zasugerowany jest przez zbieżność kolorystyczną wiszącego na ścianie obrazu i plamy krwi
na podłodze – namacalnej, lecz jakże nietrwałej w porównaniu ze sztuką, pozostałości po wielkim malarzu.

„Ostatnia rodzina” to film o sztuce, lecz nie do końca. O rodzinie, ale nie całkiem. O śmierci, zapomnieniu, Beksińskich
 – wciąż nie oddaje to dobrze złożoności dzieła Jana P. Matuszyńskiego. „Ostatnia rodzina” to film o nas wszystkich,
o naszych marzeniach i ułudach. Bo rodzina Beksińskich jest ostatnia, ponieważ jest jedyna. A to znaczy, że innej
nie będzie, nieważne jak mocno zaczniemy w to wierzyć. Bóle Beksińskich to bóle powszechne i nieme, a ich droga 
to ta jedyna możliwa. I chociaż każdy przejdzie ją po swojemu, nadal pozostanie ona tą jedną, pierwszą i ostatnią zarazem.

                                                                                                                                         Wojciech Sławnikowski, 2F


Przy pisaniu recenzji wykorzystano materiały dostępne w portalu filmweb.pl, w tym recenzję
autorstwa Jakuba Popieleckiego.


Info o naszym projekcie realizowanym wspólnie z Filmoteką Szkolną
znajdziecie na naszym blogu tutaj.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz