czwartek, 27 lipca 2017

"TRZECI" LOT ENTERPRISE



„Śmiało kroczyć tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek” to motto wszystkich produkcji spod znaku Star Trek. Kiedy z popiołów serię postanowił wskrzesić znakomity reżyser i scenarzysta J. J. Abrams filmowych odcinków było już dziesięć nie licząc serialów telewizyjnych. Twórca niezwykle udanego"Przebudzenia Mocy" świetnie poradził sobie przywracając tę markę do życia. Abrams
w swoim pierwszym filmie próbował połączyć cechy charakterystyczne serii z kinem akcji. Wielu fanów zastanawiało się, czy nadal mają czego szukać w nowych filmach. W 2013 roku otrzymaliśmy "W ciemności" – film, który podzielił fanów i wielu z nich do nowej historii zraził. Poszedł w stronę efektownego kina akcji, zatracając gdzieś po drodze przesłanie i konwencję klasycznych Star Treków. Mnie ta produkcja pomimo tego przypadła do gustu, ponieważ kontynuowała misję poprzedniego filmu – wprowadzała powiew świeżości jednocześnie starając się nadal być Star Trekiem, tylko w innym, unowocześnionym wydaniu. Jednak kilka lat później
J. J. Abrams zajął się nowymi Gwiezdnymi Wojnami, za co jestem mu bardzo wdzięczny, a stworzenie trzeciej części nowego Star Treka powierzył komuś innemu. Jak się później okazało tym kimś okazał się Justin Lin – twórca kilku części "Szybkich i Wściek-
łych". Oznaczało to, że najpewniej dostaniemy napakowany akcją typowy amerykański film bez puenty. Czy się to sprawdziło?


Źródło ilustracji: www.film.onet.pl
Fabuła "Star Trek: W nieznane" rozpoczyna się podczas pięcioletniej misji statku U. S. S. Enterprise, którego kapitanem jest znany
z poprzednich części James T. Kirk (Chris Pine). Razem z wierną załogą i najlepszymi przyjaciółmi: Spockiem (Zachary Quinto), Doktorem "Bones" McCoy (Karl Urban), Porucznik Uhurą (Zeo Saldana), Montgomery'm Scott'em (Simon Pegg) oraz kilkoma innymi wyrusza w nieznane na z pozoru prostą misję ratunkową. Jednak sprawa się komplikuje, a bohaterowie muszą walczyć o przetrwanie na niezbadanej planecie oraz powstrzymać przerażającego Kralla (Idris Elba).
 

Scenariusz autorstwa Simona Pegga i Doug'a Jung'a jest świetny i mądry. Na ekranie przez cały czas coś się dzieje, a potyczki
i pościgi gonią kolejne. Film nie jest jednak bezpłciowy i głupi, a genialnie zbudowany. Bohaterowie to nie chodzące kukły, które służą jedynie do walki, a prawdziwe istoty z krwi i kości z własnymi problemami, rozterkami, charakterem i uczuciami. Widz otrzymuje więc pełny akcji blockbuster, które cały czas pozostaje jednak w klimacie klasycznego Star Trekiem. Simon Pegg – równocześnie aktor
w filmie jest fanem oryginalnych filmów, więc postanowił powrócić do korzeni. Pierwszy "Star Trek" i "W ciemności" Abramsa wyty-
czył nową ścieżkę dla tej filmowej serii i jednocześnie dał możliwość powrotu do starej konwencji. Ten film JEST Star Trekiem. Mamy tutaj wszystko za co mogliśmy pokochać poprzednie filmy – dyplomatyczne odkrywanie kosmosu, szerzenie pokoju, zawiązywanie sojuszy, ratowanie życia niewinnych i walka z wojną.


Źródło ilustracji: www.film.onet.pl
W produkcji szczególnie podobały mi się sceny początkowe i końcowe, gdzie akcji nie było dużo, natomiast dostawaliśmy świetne rozbudowanie bohaterów i głębsze zarysowanie ich charakterów. Każda postać ma swoje cechy charakterystyczne i swoją prawdziwą naturę, o której wspomniałem wcześniej. Ważnym elementem filmu jest przesłanie, które mówi o tym żeby nie wszczynać konfliktów, wojen, a pokojowo nieść własną kulturę i zachęcać do współpracy. Dodatkowo bardzo uwypuklona jest tu kwestia dziedzictwa i swo-
jego miejsca w świecie. Mamy tutaj rozbitego pomiędzy służbą Gwiezdnej Flocie, a pomocą dla swojej zniszczonej rasy Spocka,
a także Kapitana Kirka, który przez cały czas widzi przed sobą ojca, któremu chce dorównać. Dowódcy proponują mu awans, czego skutkiem na pewno będzie opuszczenie przyjaciół i ukochanego statku Enterprise. Fabuła cały czas trzyma w napięciu, zaskakuje
i jest przeładowana akcją, a jednocześnie skupia się na bohaterach, ich problemach i serwuje nam ciekawe przesłanie. W filmie znajdziemy oszałamiające ilości nawiązań do starych filmów przez trzeba powiedzieć, że "W nieznane" to bardzo udany hołd dla klasycznych filmów.



Źródło ilustracji: www.film.onet.pl
Kolejnymi zaletami produkcji są na pewno efekty specjalne. Film ogląda się bardzo przyjemnie, a efekty nie przeszkadzają i są bardzo realistyczne. Na ekranie nie dostrzegłem, ani jednego plastikowego modelu wykonanego z rzeczywistych przedmiotów,
czy wygenerowanego komputerowo. Na duże brawa zasługuje także scenografia, kostiumy i wszystkie elementy strony wizualnej. Produkcja jest bardzo udana pod tym względem - stroje, krajobrazy, czy pojazdy przyciągają uwagę widza, a sposób w jaki zostały przedstawione jest oryginalny. Genialnie wypada także humor, który nie jest wymuszony i stanowi przeciwwagę dla dramatycznych
i przerażających momentów. Te drugie wypadają równie dobrze i na pewno nie są kiczowate. Montaż też jest świetnie wykonany
i współgra z wyraźnymi i dobrze dopasowanymi do sceny ruchami kamery oraz kapitalnie wyreżyserowanymi scenami akcji. Muzyka Michaela Gicchino od razu urzekła mnie i świetnie pasuje do każdej sceny. Dodatkowo bardzo dobrze spisali się ludzie odpowiedzialni za casting czy zdjęcia. Na szczególną pochwałę zasługuje gra aktorska. Widać, że obsada świetnie bawi się na planie, a każdy aktor przekonująco i naturalnie wciela się w swoją postać. Jest to również zasługa świetnie napisanych postaci oraz dialogów. Bardzo podobało mi się to, że nowemu Star Trekowi nie brak epickości i podniosłości co było bolączką poprzednich filmów. Finałowa scena jest po prostu niesamowita i rzuci was na kolana kiedy tylko ją zobaczycie. 


Źródło ilustracji: www.film.onet.pl
Produkcja przy swoich wielu zaletach ma jedną dość pokaźną wadę. Chodzi tutaj o Kralla – głównego antagonistę - któremu twórcy dali ciekawą, lecz niezbyt oryginalną motywację. Miał przede wszystkim budzić strach i to się zdecydowanie udało, a podczas ostatnich scen z jego udziałem, kiedy dowiadujemy się więcej o jego przeszłości jego historia naprawdę porusza i skłania do refleksji. Krall jest uosobieniem wojny i samego dążenia do konfliktów.

"Star Trek: W nieznane" to film rewelacyjny, który łączy w sobie klimat i cechy starego Star Treka jednocześnie będąc mądrą, inte-
resującą i poruszającą produkcja z ciekawym przesłaniem. Justin Lin podołał zadaniu i choć film jest napakowany scenami akcji
to świetnie podchodzi do rozterek i problemów głównych bohaterów, pogłębia ich charaktery i serwuje nam niezapomnianą przygodę
w nieznanej galaktyce. Abrams odrodził tę markę, nadał jej własny ton i wyprowadził serię na prostą, dając możliwość powrotu
do korzeni. Twórcy podchwycili ten pomysł i widząc w jaki sposób poprowadzono fabułę filmu, cała seria znów stanie się Star Trekiem jakiego znamy i kochamy.

Mateusz Drewniak, 1A

9/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz