Gdy dowiedziałam się, że w te wakacje zawitam do Krakowa stało się dla mnie logicznym, że celem numer jeden mojej wyprawy będzie wizyta w Muzeum Narodowym. Nie bez przyczyny postawiłam sobie takie założenie. Od dawna zafascynowana jestem postacią Stanleya Kubricka. Pewnego poranka oglądając telewizję śniadaniową, dowiedziałam się że żona Kubricka przyjechała do Krakowa, aby otworzyć wystawę poświęconą jego twórczości. Już wcześniej słyszałam o tej inicjatywie, jednak nie sądziłam, że owa wystawa może pojawić się w Polsce. Skoro niemożliwe stało się możliwym, to nie mogłam sobie odpuścić takiej
W sierpniowe popołudnie udałam się z wizytą do Muzeum Narodowego w Krakowie. Wchodząc do budynku pierwszą rzeczą jaka rzuciła mi się w oczy, było krzesło należące do samego Kubricka. Strach pomyśleć ile pomysłów pojawiało się w głowie samego reżysera, gdy na nim przesiadywał. Uważam, że był to idealny eksponat rozpoczynający wędrówkę po twórczości artysty.
W sierpniowe popołudnie udałam się z wizytą do Muzeum Narodowego w Krakowie. Wchodząc do budynku pierwszą rzeczą jaka rzuciła mi się w oczy, było krzesło należące do samego Kubricka. Strach pomyśleć ile pomysłów pojawiało się w głowie samego reżysera, gdy na nim przesiadywał. Uważam, że był to idealny eksponat rozpoczynający wędrówkę po twórczości artysty.
Źródło ilustracji: cjg.gazeta.pl |
Przez wąski, ciemny korytarz weszłam do pierwszej sali, w której znajdowały się typowo biograficzne informacje, miedzy innymi zdjęcia Stanleya: na planie, podczas pisania scenariusza, na premierach jego filmów itp. Drugie pomieszczenie poświęcone było pierwszym filmom reżysera. Na ścianie puszczane były fragmenty „Lolity”. W gablotce znajdował się jej oryginalny scenariusz, poprawki dodane przez reżysera na osobnych kartkach oraz zdjęcia z planu filmowego.
Największym zainteresowaniem zwiedzających cieszyła się słynna „2001: Odyseja Kosmiczna”. Do Sali prowadził ciemny korytarz, w którym słuchać było odgłosy wybuchających rakiet, a podłoga pokryta była gwiazdami, które znajdowały się w ciągłym ruchu. Pomieszczenie samo w sobie było bardzo jasne. Można było tam ujrzeć kostium pierwotnego człowieka według wizji Kubricka oraz wejść na pokład statku kosmicznego. Drugim okupowanym przez większość jak i przeze mnie elementem wystawy było „Lśnienie”. Muszę przyznać, iż wchodząc do tej części czuć było niepokój. Muzykę, pałającą w każdej nawet najmniejszej nucie grozą i niepokojem słychać było, w najskrytszych zakamarkach pokoju. Na środku znajdowała się maszyna do pisania, na której pracował Jack Torrenc, w którego rolę wcielił się znakomity Jack Nickolson. Wszędzie porozrzucane były kartki z widniejącym nań napisem: All work and no play makes Jack a dull boy (Tylko praca, bez zabawy zdechnie z nudów Jack niebawem). W ścianę wbite były dwa topory, a tuż obok nich w gablotce znajdowały się błękitne sukienki, w które ubrane były bliźniaczki Grady. Ponadto na ekranie wyświetlana była jedna z najbardziej cenionych scen w historii kina, czyli winda z której wylewały się litry krwi.
Źródło ilustracji: cjg.gazeta.pl |
Na mnie największe wrażenie wywarła, tak jak się z reszta spodziewałam, sala poświęcona „Mechanicznej pomarańczy”. Jest to mój ulubiony film Stanleya Kubricka, więc możliwość obejrzenia większości kultowych rekwizytów sprawiła ogromną przyjemność. Mą uwagę przykuły maszyny, które wyglądały jak nagie kobiety służące do nalewania mleka, w pijalni napojów mlecznych, którą często odwiedzały główne postacie w filmie. Oglądając te eksponaty byłam zachwycona zdolnościami manualnymi Kubricka, ponieważ każdą pracę wykonał własnoręcznie.
Źródło ilustracji: cjg.gazeta.pl |
Całą wystawę obeszłam dwa razy, aby się upewnić czy niczego nie pominęłam. Wychodząc z Muzeum byłam zachwycona faktem, że mogłam zobaczyć wszystko to co było wynikiem kunsztownej pracy mistrza. Długo myślałam nad tym, czy znalazłoby się coś co zasługiwałoby na dezaprobatę, jednak w moim przekonaniu wszystko było idealne.
Gorąco zachęcam do obejrzenia tej wystawy, gdyby zawitała ponowie do Krakowa. Podkreślę, iż jest to cudowne przeżycie dla fanów Stanleya Kubricka i jego twórczości, dla osób które nie są wtajemniczone w jego życie zawodowe i efekty jego pracy, wystawa mogłaby się wydawać dość nudna. Ciekawym zjawiskiem było również oglądanie zwiedzających, w których skład w większości wchodziły osoby w średnim wieku. Widać było po nich, iż podróż po historii kinematografii autorstwa Stanley Kubricka, była dla nich ucieczką do wspomnień za czasów młodości. Podczas gdy badawczo przyglądałam się jednemu z eksponatów podszedł do mnie pewien pan i powiedział : Jak do dobrze, że chociaż części młodzieży interesuje się prawdziwym filmem, a nie tylko sieczką, która jest nam proponowana przez media.
Krzysztofa Kornacka ID
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz