piątek, 30 grudnia 2016

,,Bogowie“


Jednym z moich ulubionych filmów jest polski film fabularny w reżyserii Łukasza Palkowskiego
pt.,, Bogowie”. Powstał w 2014 r. Otrzymał m.in. Złote Lwy, a także nagrodę dla najlepszego filmu
na 39. Festiwalu Filmowym w Gdyni. Obejrzały go ponad 2 miliony widzów w kinach w całej Polsce.

Źródło ilustracji: filmweb.pl
Film opowiada o najsłynniejszym polskim kardiochirurgu Zbigniewie Relidze. Ukazuje jego długą i niezwykle
wyboistą drogę do celu. Lekarz podczas swojego życia pokonywał liczne przeszkody stojące mu na drodze. Często
musiał z czegośb zrezygnować i coś zaniedbać. Jednak zawsze wiedział czego chce . Mimo, że było to niezwykle
trudne, praktycznie niemożliwe , osiągnął swój cel. W 1985 r. Religa przeprowadził pierwszą w Polsce transplantację
serca. Mimo, iż prawie wszyscy twierdzili ,że nie jest to dobry czas i miejsce na tego typu ,,eksperymenty”, kardiochirurg
dowiódł, że można, a przede wszystkim, że warto. Robił wszystko aby uratować życie chorych. Sprawił, że dziś
przeszczepy, nie tylko serca, to codzienność. 

Zbigniew Religa jest ukazany jako osoba o niezwykle silnej woli, dążąca do jasno określonego celu, nie bojąca
się wyzwań. W roli Tomasza Kota niezwykle dużą rolę odgrywa język ciała. Aktor naśladuje charakterystyczny sposób
chodzenia lekarza oraz zgarbioną postawę. Nieodłącznym jego rekwizytem jest papieros. Jak twierdzili współpracownicy
oraz znajomi Zbigniewa Religi, ,,palił jak smok” jednego papierosa za drugim.

Chirurg w zasadzie z dnia na dzień podejmuje decyzje o otworzeniu kliniki w Zabrzu. Początki zwykle bywają trudne.
Tak też było w tym przypadku. Religa miał problem z pozyskaniem potrzebnych środków. Jak się okazało znalezienie
ludzi zdeterminowanych i ciekawych nowych doświadczeń nie było trudne. Szybko znalazła się grupa pozytywnych,
zdolnych, młodzi ludzi, którzy byli gotowi zgodzić się na mordercze tempo codziennej pracy ,a także nieludzkie
wymagania profesora. Wspólnie dokończyli budowę szpitala ,a następnie skompletowali potrzebny sprzęt.

Starsi, doświadczeni profesorowie uważali, że przeszczep serca w Polsce jest póki co niemożliwy. Nie chcieli nawet
próbować. Uważali, że Religa jest z góry skazany na niepowodzenie. Jak się okazało nie mieli racji. Kardiochirurg
wraz z młodą kadrą poradził sobie z przeszkodami, mimo, że nie raz mieli momenty załamania.


Film Łukasza Palkowskiego widziałam już wile razy. Mimo to zawsze oglądam go z zainteresowaniem,
tak jakbym go widziała pierwszy raz. Wywołuje on u widza skrajne emocje. Bez przerwy towarzyszy nam
napięcie, które jest przełamywane żartami. Film niesie bardzo pozytywne przesłanie. Pokazuje, że kiedy
jasno postawimy sobie cel i za wszelką cenę będziemy do niego dążyć, bez względu na ilość i wagę przeszkód,
które znajdą się na naszej drodze, jesteśmy w stanie go osiągnąć.

                                                                                                                                 Jagna Karczewska 1c



czwartek, 29 grudnia 2016

„Mandarynki”


„Mandarynki” to gruzińsko-estońska koprodukcja z 2013 roku w reżyserii Zazy Urushadze, który jest również autorem
scenariusza, a także producentem. Film doceniony został przez krytyków i był mianowany m.in. do Złotego Globu
(Najlepszy film zagraniczny) i Oscara w kategorii Najlepszy film nieanglojęzyczny, w której konkurował z polską „Idą”.

Źródło ilustracji: filmweb.pl
Akcja filmu dzieje się w 1992 roku, w środku wojny w Abchazji. Główny bohater – Ivo (w tej roli świetny Lembit Ulfsak)
jest starszym już stolarzem, mieszkającym w małej wiosce estońskich imigrantów, która opustoszała na skutek
wojny. Oprócz niego żyje tam już tylko jego przyjaciel Margus (Elmo Nüganen), plantator mandarynek. Ivo pomaga
mu w zbiorach robiąc skrzynki na owoce, kiedy wojna zagląda do ich wsi pod postacią dwóch ścigających się samochodów
– armii gruzińskiej i Czeczenów, którzy jako najemnicy walczą po stronie Abchazji. Dochodzi do strzelaniny, którą
przeżywa tylko dwóch z walczących – Czeczen Ahmed (Giorgi Nakashidze) i ciężko ranny Gruzin Nika (Mikheil Meskhi).
Ivo postanawia pomóc obojgu i opiekuje się nimi. Nie jest to jednak łatwe, ponieważ pałają do siebie nienawiścią,
i obydwoje chcą pomścić martwych towarzyszy. Ivo stawia jednak sprawę jasno – żadnego przelewania krwi pod jego
dachem, więc chcąc nie chcąc muszą nauczyć się żyć razem.

Źródło ilustracji: filmweb.pl
Zazya Urushadze stworzył bardzo kameralny film, w którym tak naprawdę liczą się tylko cztery osoby, a reszta jest tłem
i postaciami bardzo pobocznymi. Większość akcji dzieje się w małym domku Ivo i na jego podwórku, a pomimo
faktu, że jest to film o wojnie, znajduję się w nim tylko trzy sceny balistyczne, z czego jedna to atak artylerii. Widz
ma skupić całą swoją uwagę na dramatis personæ i na dynamicznie zmieniających się między nimi relacjach. Z drugiej
strony, chociaż walki tu mało, to wojna jest wyczuwalna w każdej sekundzie filmu. Patrole partyzantów, wojsk rosyjskich
i ciągły strach, czy nie przyjechali ograbić tego miejsca, a mieszkańców zabić trzyma widza w ciągłym napięciu. Świetne
zdjęcia oraz charakterystyczna gruzińska muzyka ma w sobie potężny ładunek zarówno idylli, jak i niepokoju,
wszystko w zależności od kontekstu. Niepokój jest również potęgowany przez niewiedzę, na dobrą sprawę nie wiemy
prawie nic o bohaterach filmu i każda, z pozoru błaha informacja, taka jak np. fakt, że Nika jest aktorem, który
poszedł na wojnę z patriotycznego obowiązku, a z kolei Ahmed aby zarobić pieniądze dla rodziny w Czeczenii, której
nie widział od lat, jest przez widza odbierana jak objawienie i rzeczywiście już nie trzeba więcej. Duża w tym zasługa
wybornych kreacji postaci, do których się przywiązujemy, do każdego z osobna i cieszymy się, gdy się dogadują.

Źródło ilustracji: filmweb.pl
„Mandarynki” nie jest stricte filmem antywojennym, jest to film o wojnie i ludzkich relacjach, o tym, że nawet
z największym wrogiem można się porozumieć. Ivo nie narzeka na wojnę, ponieważ wie, że nic by to nie zmieniło,
bo jest ona wpisana w historię człowieka. Stara się żyć uczciwie i spokojnie w nieuczciwych i niespokojnych
czasach. Konflikt może być rozumiany jako metafora ludzkiego życia. Wtedy film nabiera innego przesłania, jest to film
przeciwko ślepej nienawiści, propagujący dialog i próbę zrozumienia drugiej strony w każdej sytuacji, nawet tej krytycznej.


                                                                                                                                      Paweł Dominiak, 1C
 


Bibliografia:


środa, 28 grudnia 2016

Niesamowita historia angielskiego Orła



Niesamowita historia angielskiego Orła


Zainspirowana prezentacją koleżanek z klasy postanowiłam udać się na Międzynarodowy Festiwal Młodego
Widza "Ale Kino!". Wybrałam film pt. "Eddie zwany Orłem" z 2016 roku, ponieważ interesuję się skokami
narciarskimi i bardzo chciałam zobaczyć tę produkcję na podstawie prawdziwej historii skoczka, o którym
już wcześniej wiele słyszałam. Główną rolę zagrał Taron Egerton (znany z filmu "Kingsman: Tajne służby"),
a na ekranie towarzyszą mu Hugh Jackman ("X-Men", "Prestiż") i Christopher Walken ("Łowca jeleni", "Złap
mnie, jeśli potrafisz"). Reżyserią zajął się Dexter Fletcher.

Źródło ilustracji: filmweb.pl
Michael "Eddie" Edwards ma jedno wielkie marzenie - chce wziąć udział w igrzyskach olimpijskich. Nie jest
jednak utalentowany sportowo, a dodatkowo przeszkadza mu przymus noszenia okularów. Jako nastolatek
odkrywa w sobie pasję do narciarstwa alpejskiego, lecz pomimo drobnych sukcesów Brytyjski Komitet Olimpijski
nie pozwala Eddiemu startować na igrzyskach. Chłopak jest jednakże bardzo ambitny i postanawia spróbować
swoich sił w innej zimowej dyscyplinie - skokach narciarskich. By trenować, wyrusza za zarobione na tynkowaniu
pieniądze do Niemiec. Tam spotyka Bronsona Peary'ego, dawnego amerykańskiego mistrza w tym sporcie, który
został wyrzucony z drużyny za pijaństwo i niezdyscyplinowanie. Mimo początkowej niechęci, zawodowiec zgadza
się na współpracę widząc zapał i hart ducha Eddiego. Celem męczących treningów stają się zimowe igrzyska
w kanadyjskim Calgary w 1988 roku. Jedyną dużą przeszkodą okazuje się być długość skoku - by zakwalifikować
się na zawody, Edwards musi skoczyć przynajmniej 61 metrów. Choć początkowo wydaje się, że młody Anglik
nie podoła temu zadaniu, "Orzeł"; zamierza zaskoczyć zarówno Komitet Olimpijski, jak i trenera Peary'ego,
kibiców skoków narciarskich z całego świata oraz samego siebie...

Źródło ilustracji: filmweb.pl
"Eddie zwany Orłem" to bardzo ciepły i wzruszający film. Opowiada niezwykłą historię nietuzinkowej postaci,
która podbiła serca fanów skoków wszystkich narodowości. Produkcja  w zabawny, przejmujący i interesujący
 sposób pokazuje drogę i trud wspaniałego człowieka jakim był Eddie Edwards. Taron Egerton bardzo dobrze wcielił
się w tytułową postać. Świetnie pokazał nieśmiały, ale pełen niezłomności charakter angielskiego skoczka.
Aktor ukazał zarówno niezdarność, jak i wytrwałość Edwardsa oraz myślę, że wspaniale pasował do tej roli. 

Ekipa filmowa zadbała o wszystkie najważniejsze szczegóły. Możemy zobaczyć, jak te 30 lat temu wyglądały skoki
narciarskie, czym się różniły od tych współczesnych. To świetna okazja do zagłębienia się nie tylko w historię jednego
skoczka, ale również samego sportu. Uroku filmowi dodają również piękne, śnieżne krajobrazy Niemiec.

"Eddie zwany Orłem" to idealny film na zimowe, chłodne wieczory. Uważam, że spodoba się nawet osobom
nie zainteresowanym sportem, chociażby dzięki zawartemu w nim humorowi. Myślę, że warto znać Eddiego
Edwardsa i jego osobliwą historię. Według mnie film powinien ukazać się nie tylko na festiwalu "Ale Kino!",
ale równieżw zwykłym repertuarze kinowym, żeby więcej osób miało okazję do obejrzenia go.

                                                                                                                         Aleksandra Baumgart, 1D




Bibliografia:



środa, 21 grudnia 2016

ILUZJONISTA, czyli od zera do bohatera



„Iluzjonista” to film w reżyserii Neila Burgera z 2006 roku. Został stworzony na podstawie opowiadania
„Eisenheim the Illusionist” laureata Nagrody Pulitzera, Stevena Millhausera. Film możenie jest znany tak dobrze
jak słynny „Harry Potter”, czy chociażby „Titanic”, ale mimo wszystko warto poświęcić mu uwagę chociażby
ze względu na specyficzny klimat, który przedstawia.
 
Źródło ilustracji: filmweb.pl
Wiedeń, próg XX wieku. Poznajemy historię wyjątkowo uzdolnionego magika – Eisenheima . Mężczyzna cieszy
się dość dużą popularnością, gdyż jego sztuczki są wyjątkowo realistyczne. Magik podbija serca wiedeńskiej
publiczności, dość szybko jeden z jego pokazów odwiedza wyjątkowo sceptyczny – wręcz gardzący wszelkiego
rodzaju sztuczkami – książę Leopold. Przyprowadza on na występ swoją narzeczoną, Sophie, która okazuje się być
dawną miłością Eisenheima. On oraz wybranka księcia zakochują się w sobie ponownie, lecz na drodze stoi
im status społeczny oraz to, iż Sophie jest zaręczona… A to dopiero początek kłopotów. Zakochani i zdesperowani,
magik i przyszła księżna tworzą plan, dzięki któremu mają uciec. Oczywiście zanim udaje im się dopiąć swego,
na drodze staje im pełno kłopotów, w tym inspektor Uhl, który dostał od zazdrosnego następcy tronu nakaz śledzenia
uzdolnionego czarodzieja.

Źródło ilustracji: filmweb.pl
O tym tytule można powiedzieć jedno – naprawdę ma swój klimat. Zdjęcia do filmu, wyglądające niczym
wyrwane z końcówki XIX czy początku XX wieku pełnią swoją rolę i wprowadzają w ten specyficzny okres
w dziejach. Fabuła – może nie jakoś szczególnie zaskakująca – też ma swój urok, i pomimo tego, że film nie trzyma
nas w napięciu przez cały czas, bardzo miło się go ogląda. Sztuczki Eisenheima również spełniają swoje zadanie.
Są zaskakujące i budzą w głowie widza pytanie „czy dałoby się to odtworzyć w dzisiejszych czasach?” Szczególne
wrażenie robią późniejsze triki z duchami, poza tym delikatne wplecenie wątku zaświatów do filmu znów potęguje
klimat tajemnicy i magii. Co wybredniejsi i bardziej wymagający maniacy filmów mogą przyczepić się, że sztuczki
wydają się być nierealistyczne, chociaż – przeszukując recenzje na filmwebie i czytając nieco artykułów na wikipedii
– możemy dostrzec, że spora część trików Eisenheima była bazowana na prawdziwych iluzjach optycznych i mechanizmach,
a „drzewo pomarańczowe”, które przewija się przez cały film naprawdę istnieje. Co prawda w filmie użyto efektów
specjalnych, nie zaś oryginalnych maszyn używanych w tego rodzaju sztuczkach, ale mimo wszystko wygląda to dobrze
i nie razi w oczy. Postacie nie są jakoś wyjątkowo skomplikowane, ale nie są też wykreowane na ostatnią chwilę.
Całość łączy się w całkiem przyjemne do oglądania dzieło filmografii, pozwalające zapomnieć na chwilę o stresach życia
codziennego i pozwalające na zatopienie się w świecie pełnym magii i iluzji. Jedną z niewielu rzeczy, do której można
się przyczepić w filmie, był dziwny śmiech Uhla na końcu – miał wyrażać radość z rozwiązania zagadki, lecz niestety
wydaje się być nie do końca adekwatny.

Źródło ilustracji: filmweb.pl
Podsumowując – „Iluzjonista” to dobry film do oglądania w zimne, jesienne wieczory ze szklanką herbaty w rękach.
Jest to jedno z tych dzieł kinematografii, które może nie jest cudem stulecia, ale spełnia swoją rolę jako miła do obejrzenia
historia o magiku. Warto go obejrzeć chociażby dla pięknych zdjęć i dla dobrego zakończenia, które co prawda
dla bardziej zaprawionych w boju filmomaniaków może okazać się banalne, ale dla osób, które oglądają filmy rzadziej
będzie całkiem ciekawe.


                                                                                                                                Anastazja Saletis, 1C


czwartek, 15 grudnia 2016

Wyniki konkursu na recenzję



Drodzy!

Dziękujemy wszystkim Uczennicom i Uczniom za udział w konkursie.

Postanowiłyśmy wyróżnić następujące prace


miejsce 1 - Wojciech Sławnikowski 'Danse macabre"
miejsce 2 - Mateusz Drewniak "Geniusz pisania w kinie"
miejsce 3 - Magdalena Słowińska "Dorian Gray"


GRATULUJEMY!

Dziękujemy Radzie Rodziców za ufundowanie nagród w konkursie. Są to:


1 i 2 miejsce:


Akcja Animacja | Filmy najnowsze

Dwupłytowy album prezentujący panoramę młodej polskiej animacji, od roku 1989 do dziś. Animacje
klasyczne i komputerowe, opowieści malowane wprost pod kamerą – na szybie i płótnie, kolaże rysunku
i żywego planu oraz wycinanki. To także zapis przemian, jakie miały miejsce w polskiej animacji w ostatnich
dwóch dekadach, widzianych z perspektywy młodych twórców. (więcej na http://nina.gov.pl/projekty/antologia-animacji/)

3 miejsce:

 
Polski film animowany | Książka 

Historyczne wydawnictwo pod redakcją Marcina Giżyckiego i Bogusława Żmudzińskiego,
w którym krytycy i historycy filmowi przedstawiają historię polskiej sztuki animacji, jej dokonania i najważniejszych
twórców od „prehistorii” do czasów najnowszych.




Info o naszym projekcie realizowanym wspólnie z Filmoteką Szkolną
znajdziecie na naszym blogu tutaj.



poniedziałek, 5 grudnia 2016

And the Oscar Goes To...


KOCHANI!

Dziękujemy za recenzje przesłane na konkurs.

Już za momencik ogłosimy wyniki i nagrodzimy Autorów.
Tymczasem prosimy o odrobinę cierpliwości!!!

AM i BG

Źródło ilustracji: http://www.sjlc.org/