środa, 27 maja 2015

Recenzja filmu "Frozen"



"Frozen" ("Kraina Lodu")



Disney w swoich produkcjach wielokrotnie już wykorzystywał znane od wielu lat baśnie, które opowiadał na swój własny sposób. Tak było i tym razem – nowa animacja miała być luźną interpretacją jednego z najbardziej znanych dzieł Hansa Christiana Andersena, ‘Królowej Śniegu’. Owocem pracy reżyserów Chrisa Bucka i Jennifer Lee jest ‘Frozen’, które na ekrany kin weszło 17 listopada 2013 roku (w Polsce był to 29 listopada) i wkrótce potem stało się jedną z najważniejszych produkcji Walt Disney Pictures ostatnich lat. 


Źródło ilustracji: www.filmweb.pl


Już na wstępie muszę zaznaczyć, że do Disney’a mam ogromną słabość – z animacjami tej wytwórni wiąże się dla mnie wiele wspaniałych wspomnień, uwielbiam ich baśniowy klimat i wciąż chętnie po nie sięgam gdy mam ochotę na obejrzenie przyjemnej, niezobowiązującej produkcji. Tak było i tym razem – po obejrzeniu wszystkich zdobywców tegorocznych Oscarów (jak i części filmów nominowanych do tej nagrody) zapragnęłam czegoś lekkiego i odświeżającego. ‘Frozen’ nie tylko zaspokoiło moje pragnienia – ‘Frozen’ mnie po prostu oczarowało. 

Zarys fabuły jest dość prosty – film przedstawia historię dwóch sióstr, Anny i Elsy, następczyń tronu przypominającej Skandynawię krainy Arendell. Opowieść zaczyna się w dniu, w którym Elsa, po śmierci rodziców ma zostać królową. Dziewczyna skrywa jednak pewien sekret – są nim jej magiczne moce, moce śniegu i lodu, nad którymi nie jest w stanie zapanować, a o których nie wie nawet jej siostra. Przyczyną tego stanu rzeczy jest wypadek, który miał miejsce gdy Elsa i Anna były jeszcze dziećmi i który doprowadził do odizolowania rodzeństwa od siebie. Podczas ceremonii koronacyjnej, Anna poznaje księcia Hansa. Zakochana w nim od pierwszego wejrzenia, natychmiast przedstawia go siostrze jako swego narzeczonego. Dochodzi do katastrofy – wyprowadzona z równowagi Elsa przez przypadek sprowadza na Arendell wieczną zimę i, przerażona, ucieka w góry. Anna wyrusza w podróż aby ocalić Elsę, w czym pomagać jej będą poznani po drodze Kristoff, renifer Sven i bałwanek Olaf.

Źródło ilustracji: www.biznews.com

Sekretem ‘Frozen’ wydaje się być umiejętne korzystanie ze schematów i łamanie ich w taki sposób, aby zapewnić pewien powiew świeżości jednocześnie nie tracąc ducha disneyowskiej magii. Mamy tu więc wszystkie elementy, które znamy i kochamy – dwie księżniczki, przystojnego księcia, miłość od pierwszego wejrzenia, a nawet pociesznego pomocnika głównej bohaterki (w tej roli absolutnie genialny bałwanek Olaf), jednakże w tej bajce wszystko to jest niejako odbite w krzywym zwierciadle. Książę okazuje się być czarnym charakterem, księżniczka, zamiast czekać na swego wybawiciela postanawia wziąć sprawy w swoje ręce, a aktem prawdziwej miłości wcale nie jest pocałunek ukochanego. Wszystko to sprawia, że ‘Frozen’ ogląda się z przyjemnością. 

Kolejnym, niemniej ważnym aspektem, są piosenki – ‘Frozen’, jak przystało na klasyczną produkcję Disney’a jest musicalem. Co więcej, jest też pierwszym od wielu lat dobrym musicalem tej wytwórni. Dobrym, a nawet znakomitym. Piosenki idealnie komponują się z opowieścią, nie ma się odczucia, że są one wciśnięte na siłę. Są wspaniale skomponowane i równie wspaniale zaśpiewane, zaś słynne już ‘Let it go’ naprawdę mocno wryło mi się w pamięć i nie odpuszcza mnie już od kilku dni. 

Źródło ilustracji: adriantoday.com
Jeśli chodzi o warstwę wizualną – tutaj również jestem usatysfakcjonowana. Dawno nie widziałam tak ładnego, wirtualnego śniegu. Kostiumy postaci i ogólny klimat jest fantastyczny – osadzenie akcji w skandynawskim Arendell było bardzo dobrym pomysłem, gdyż takiej scenerii nie było jeszcze chyba w żadnym filmie Disney’a. Bohaterowie są dobrze skonstruowani – oczywiście, nie uświadczymy tu skomplikowanych portretów psychologicznych, jednakże są oni na tyle wiarygodni, abym poczuła się z nimi dobrze i abym zaczęła odczuwać względem nich jakieś emocje. 

Ostatnim elementem który chcę poruszyć w mojej recenzji jest tematyka. I to jest właśnie to, za co pokochałam ‘Frozen’. Nie jest to bowiem zwyczajna opowieść o miłości przystojnego księcia i pięknej księżniczki – owszem ,ten wątek również się pojawia, ale jest on niejako zepchnięty na dalszy plan. Jest to historia o wzajemnej miłości i przywiązaniu, tej niezwykłej więzi, jaka tworzy się pomiędzy rodzeństwem – temat ten wcześniej pojawiał się w animacjach Disney’a w ilościach śladowych i być może właśnie dlatego tak bardzo mnie poruszył. ‘Frozen’ jest w swojej formule bardzo nowatorskie – oto księżniczka, zamiast czekać na pomoc od losu sama wyrusza na niebezpieczną wyprawę by ocalić swoją siostrę i to właśnie jej miłość – miłość Anny do Elsy – ostatecznie doprowadza historię do szczęśliwego zakończenia. 

Źródło ilustracji: cherriesaysandthinks.wordpress.com

Ogólnie ostatnimi czasy można dostrzec pewne zmiany w produkcjach Disney’a – bohaterowie przestają być czarno – biali, pojawiają się odcienie szarości (przykładem może być właśnie Elsa z ‘Frozen’ czy Diabolina z filmu ‘Maleficent’), księżniczki nie są już bezradne, książęta przestają być rycerzami na białych rumakach, a miłość nie zawsze musi zamykać się w zdaniu ‘i żyli długo i szczęśliwie’. Pojawiają się produkcje mroczniejsze, jakby adresowane do nieco starszej widowni, jak choćby wspomniane wcześniej ‘Maleficent’ czy znakomite ‘Into the woods’. ‘Frozen’ również wyróżnia się na tle pozostałych disneyowskich opowieści o księżniczkach, a przynajmniej na tle większości z nich. Czy te zmiany będą postępować? Jeśli tak – dokąd doprowadzą? Z pewnością będę się temu przyglądać, bo jak na razie kierunek w którym zmierza Disney bardzo mi się podoba.


                                                                                              Paulina Kwiecińska, 1D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz