W sobotę, 23 marca 2013 roku „Dwójkowi” uczniowie w poszukiwaniu inspiracji do stworzenia filmu
animowanego opanowali Muzeum Narodowe w Poznaniu! Prawie czterogodzinne
warsztaty filmowe odbyły się w ramach tegorocznej odsłony programu Filmoteka
Szkolna AKCJA i miały związek z projektem:
"Dwójka w kadrze. Scena 1 – ANIMACJA".
Warsztaty filmowe
rozpoczęły się od prezentacji materiałów
plastycznych, które potencjalnie mogłyby zostać wykorzystane w celu stworzenia,
scenografii, a nawet filmowych bohaterów oraz krótkiego wprowadzenia na temat
filmu animowanego. Następnie wspólnie udaliśmy się na muzealny spacer w
poszukiwaniu ciekawych i godnych rozwinięcia motywów, postaci... po prostu w
poszukiwaniu inspiracji. I tak spacerując minęliśmy zamyślonego i smutnego
Stańczyka, zapracowanego chłopa, zajęte rozmową damy na targu kwiatowym,
pędzące po błękitnym niebie obłoki Ruszczyca, a nawet pogrążonych we śnie synów
Stanisława Wyspiańskiego... A może coś mniej codziennego? Po przygnębiającym
obrazie wojny w wydaniu Wróblewskiego i pesymistycznie nastawionym do świata
połamanym parasolu Kantora uczniowskie umysły odświeżył Roman Opałka (OPAŁKA
1965 / 1 - ∞, 1965). Matematyka pod postacią wyjątkowego, czerwonego obrazu
liczonego przyciągnęła uwagę na dłuższą chwilę. Uczniom klas matematycznych,
którzy stanowili większość siedmioosobowej grupy, ciąg liczb nakreślonych
sprawną ręką artysty bardzo się spodobał. Pomysł, cierpliwość i systematyczność
to cechy, które dostrzegli młodzi filmowcy. Co ciekawe, Zuzia bez trudu
znalazła błąd w lewym dolnym rogu obrazu. Po chwili pojawiają się pomysły:
„Matrix” według Opałki kontra muzealna surówka Antoniego Starczewskiego (Układ
warzyw i owoców, ok.1973). Dyskusja i nieoczekiwana decyzja. Nad liczbami
zwyciężają... marchewki. Dobrze, że w pobliżu muzeum są sklepy. I dobrze, że są
mili, wyrozumiali muzealni Strażnicy i Wartownicy, którzy pozwalają marchewkom
i jabłkom zawędrować na muzealną galerię.
Uczniowie szybko
zabierają się do pracy, dzieląc się jednocześnie rolami. Marianna otrzymuje
aparat fotograficzny, Laura tworzy tło, obie Zuzie zajęły się rzeźbieniem
marchewek i jabłek w masie plastycznej, a Kacper, Mikołaj i Krzysztof zajęli
się prawdziwymi owocami. Po chwili w ruch poszły pędzle.
Pracującą zgodnie grupą interesowali się zwiedzający. Czas jednak gonił, scenariusz powstawał wraz z toczeniem się owoców po cętkowanym podobraziu... Udało się! Po ponad trzech godzinach (i przygodach z rozładowującym się aparatem) na pomarańczowym tle pojawiły się wieńczące dzieło litery układające się w tradycyjny napis: THE END.
Pracującą zgodnie grupą interesowali się zwiedzający. Czas jednak gonił, scenariusz powstawał wraz z toczeniem się owoców po cętkowanym podobraziu... Udało się! Po ponad trzech godzinach (i przygodach z rozładowującym się aparatem) na pomarańczowym tle pojawiły się wieńczące dzieło litery układające się w tradycyjny napis: THE END.
Wbrew pozorom nie jest
to jednak banalna historia rodem ze szkolnej stołówki... Jest to opowieść o
przemijaniu i o tym, że mimo upływu czasu, mimo schematyczności życia, nie
wszystko ulega zmianie.
Agata Urbańska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz