piątek, 5 kwietnia 2013

"Dwójka w kadrze. Scena 1 – ANIMACJA" - warsztaty filmu animowanego



         W sobotę, 23 marca 2013 roku „Dwójkowi” uczniowie  w poszukiwaniu inspiracji do stworzenia filmu animowanego opanowali Muzeum Narodowe w Poznaniu! Prawie czterogodzinne warsztaty filmowe odbyły się w ramach tegorocznej odsłony programu Filmoteka Szkolna AKCJA i miały związek z projektem:


 "Dwójka w kadrze. Scena 1 – ANIMACJA".



       Warsztaty filmowe rozpoczęły się od prezentacji materiałów plastycznych, które potencjalnie mogłyby zostać wykorzystane w celu stworzenia, scenografii, a nawet filmowych bohaterów oraz krótkiego wprowadzenia na temat filmu animowanego. Następnie wspólnie udaliśmy się na muzealny spacer w poszukiwaniu ciekawych i godnych rozwinięcia motywów, postaci... po prostu w poszukiwaniu inspiracji. I tak spacerując minęliśmy zamyślonego i smutnego Stańczyka, zapracowanego chłopa, zajęte rozmową damy na targu kwiatowym, pędzące po błękitnym niebie obłoki Ruszczyca, a nawet pogrążonych we śnie synów Stanisława Wyspiańskiego... A może coś mniej codziennego? Po przygnębiającym obrazie wojny w wydaniu Wróblewskiego i pesymistycznie nastawionym do świata połamanym parasolu Kantora uczniowskie umysły odświeżył Roman Opałka (OPAŁKA 1965 / 1 - ∞, 1965). Matematyka pod postacią wyjątkowego, czerwonego obrazu liczonego przyciągnęła uwagę na dłuższą chwilę. Uczniom klas matematycznych, którzy stanowili większość siedmioosobowej grupy, ciąg liczb nakreślonych sprawną ręką artysty bardzo się spodobał. Pomysł, cierpliwość i systematyczność to cechy, które dostrzegli młodzi filmowcy. Co ciekawe, Zuzia bez trudu znalazła błąd w lewym dolnym rogu obrazu. Po chwili pojawiają się pomysły: „Matrix” według Opałki kontra muzealna surówka Antoniego Starczewskiego (Układ warzyw i owoców, ok.1973). Dyskusja i nieoczekiwana decyzja. Nad liczbami zwyciężają... marchewki. Dobrze, że w pobliżu muzeum są sklepy. I dobrze, że są mili, wyrozumiali muzealni Strażnicy i Wartownicy, którzy pozwalają marchewkom i jabłkom zawędrować na muzealną galerię.





       Uczniowie szybko zabierają się do pracy, dzieląc się jednocześnie rolami. Marianna otrzymuje aparat fotograficzny, Laura tworzy tło, obie Zuzie zajęły się rzeźbieniem marchewek i jabłek w masie plastycznej, a Kacper, Mikołaj i Krzysztof zajęli się prawdziwymi owocami. Po chwili w ruch poszły pędzle. 





Pracującą zgodnie grupą interesowali się zwiedzający. Czas jednak gonił, scenariusz powstawał wraz z toczeniem się owoców po cętkowanym podobraziu...  Udało się! Po ponad trzech godzinach (i przygodach z rozładowującym się aparatem) na pomarańczowym tle pojawiły się wieńczące dzieło litery układające się w tradycyjny napis: THE END.





       Wbrew pozorom nie jest to jednak banalna historia rodem ze szkolnej stołówki... Jest to opowieść o przemijaniu i o tym, że mimo upływu czasu, mimo schematyczności życia, nie wszystko ulega zmianie.

                                                                                                     Agata Urbańska 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz