środa, 17 kwietnia 2013

"Lista Schindlera", reż. Steven Spielberg, 1993 - recenzja Michaliny


 "Lista Schindlera", reż. Steven Spielberg, 1993


         Minął dzień , tydzień, miesiąc, rok, a ja wciąż widzę te straszne obrazy. Mam przed oczami wyniszczone, chude ciała ludzi, którym śmierć zagląda w oczy.  Jak klatki filmu przelatują sceny, gdzie człowiek dla człowieka jest katem. Gdzie z premedytacją pozwala innym umrzeć. Cały czas też słyszę jęki i ogłuszający krzyk tych, którym już nic więcej nie pozostało. W oddali snuje się przepiękna muzyka, która podkreśla smutny i nieodwracalny los tych, „ którzy do nieba idą parami”...

                Lista Schindlera to opowieść tak mocno wbijająca się w pamięć, że kto ją zobaczył, nigdy o niej nie zapomni. Film wyreżyserowany został przez Stevena  Allan Spielberga . Do jego dorobku filmowego należą m.in.: Lincoln, Imperium Słońca, E.T. ,Szczęki, Bliskie spotkania trzeciego stopnia. W 1994 roku, po nakręceniu "Listy Schindlera", Steven Spielberg założył SHOAH Visual History Fundation, której zadaniem jest gromadzenie materiałów wideo, dokumentujących wspomnienia osób ocalałych z holocaustu oraz "świadków historii". Fundacja zbiera także materiały dokumentujące zbrodnie dokonane na innych mniejszościach, prześladowanych przez nazistowskie Niemcy (Romach, homoseksualistach, więźniach politycznych czy ofiarach polityki eugenicznej). Spielberg od lat ma tych samych współpracowników , co być może jest kluczem do sukcesu. Do tego grona zaliczają się m. In. kompozytor John Williams, czy Dennis Muren. Warto tu też wspomnieć o Polaku, na stałe współpracującym ze Spielbergiem, to Janusz Kamiński, dwukrotny laureat Oscara, operator filmowy…

                Ktoś kiedyś powiedział, że „Lista  Schindlera” poruszy nawet tych, którzy mają serce z kamienia. To opowieść ożyciu i śmierci. O prawdziwej miłości i brutalnym uwielbieniu. „Lista” to historia walki dobra ze złem, w tym wypadku zło wygrywa wszystkie walki, dobro natomiast zwycięża wojnę… W obrazie Spielberga  dogłębnie poznajemy sytuację Żydów. Obcujemy z brutalnością i nienawiścią Niemców. Ale właśnie, tu warto się zatrzymać, czy wszystkich  Niemców? Oskar Schindler jest przykładem na to, że nie.  To niemiecki przedsiębiorca, który przyjeżdża  do Krakowa i tam zakłada  fabrykę. Zyskuje sobie uznanie innych Niemców, dlatego że jego majątek niezwykle szybko się powiększa. To uznanie bohater później niezwykle zręcznie wykorzystuje.  Wcześniej jednak sytuacja Żydów z e złej zmienia się w katastrofalną. Zostaje podjęta decyzja o „Ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej”. Tak szumnie nazwane hasło znaczy po prostu skazanie tysięcy ludzi na śmierć. Nie wiadomo jednak do końca, kogo w ten sposób chciano ukarać. Cierpieli niewinni ludzie. ..Tutaj właśnie możemy zauważyć cudowną przemianę Oskara Schindlera z człowieka, który dba tylko o własne interesy, zmienia się  w  człowieka, troszczącego się o innych. Masowo zatrudnia on Żydów do swojej fabryki, ratując ich od niechybnej śmierci. Tworzy fikcyjne stanowiska, aby uchronić choć kilku od zagłady. Tutaj właśnie wykorzystuje swoje uznanie i sławę wśród rodaków. Schindler tak zagłębia się w spiralę pomocy, że nie potrafi przestać. Jedną z dwóch najpiękniejszych scen tego obrazu jest sytuacja, kiedy polewa bydlęcy wagon zapełniony ludźmi  wodą w upalny dzień. Zapewnia im chociaż trochę ulgi. Ratuje od przeraźliwych katuszy, a raczej odracza czas ich wykonania na chwilę. Chwilę wytchnienia. ..


Źródło ilustracji: www.filmweb.pl

                Spielberg w fantastyczny sposób pokazuje przekrój przez psychologię postaci. Obcujemy z zatwardziałym Niemieckim katem, Żydem, który modli się o śmierć, aby uciec od tych straszliwych katuszy. Widzimy jednak, że ci, którzy dręczą i męczą swoje ofiary na śmierć, też mają rodziny, ukochane, małe i wielkie i miłości. Tylko z drugiej strony przychodzi nam  myśl, jak można wieść spokojne życie rodzinne, jeśli przed chwilą zabiło się człowieka dla rozrywki, z nudów. Spielberg zmusza nas do odpowiedzi na trudne pytania…
 
                W filmie po mistrzowsku ukazana jest sytuacja Żydów. Długie kolejki w wyczekiwaniu na cud i męki przeżywane w obozach zagłady to jedna część. Spielberg zwrócił też  uwagę na takie detale, jak przeszywający ból i smutek uwidaczniający się w oczach cierpiących. Wyrazy twarzy pełne goryczy  i odrazy przenoszą nas w krainę Schindlera i sprawiają, że trudno stamtąd uciec…

                W „Liście …” urzeka również muzyka. Motyw przewodni godny jest mistrzów. Niezwykle rzadko zdarza się, żeby ścieżka dźwiękowa była tak spójna i jednolita z obrazem.  Momentami odnosi się wrażenie, że te skrzypce, w motywie przewodni, aż płaczą, nad smutnym losem Ofiar . Tych, którzy ginęli bezimiennie  i  wcale nie w słuszne sprawie...

                Uważam jednak, że najpiękniejszą sceną w filmie jest moment, kiedy Schindler żałuje, że nie uratował chociaż jednej osoby więcej. To tak wzruszający moment, że nawet Ci, którzy bez łez przebrnęli przez cały film, tutaj bez chusteczek się nie obejdą.  Żałość i rozgoryczenie u głównego bohatera jest tak przejmujące i tak prawdziwe, że z pewnością godne Oscara... 


Źródło ilustracji: www.filmweb.pl

                Niektórzy krytycy podkreślają, że Lista Schindlera ukazuje pewną sztuczność, że główny bohater nie sprawia wrażenia prawdziwego człowieka, ale supermena. Warto jednak zadać sobie pytanie, czy, gdyby Spielberg nie przerysował pewnych kwestii, a do charakteru głównego bohatera nie dodał trochę pikanterii, nie przeszlibyśmy obok filmu obojętnie… W dzisiejszych czasach trzeba szokować, bo albo zwracasz na siebie uwagę, albo nie. Jeśli tak, to dobrze, jeśli nie, to nie istniejesz. .. Spielberg w spektakularny sposób zwraca uwagę na krzywdę innych, pokazuje bohaterskość czynów Schindlera. Szokuje  czarno- biały obraz, który ma za zadanie nadać prawdziwości całej historii…

                Minął dzień , tydzień, miesiąc, rok, a ja wciąż widzę te straszne obrazy. Mam przed oczami wyniszczone, chude ciała ludzi, którym śmierć zagląda w oczy.  Jak klatki filmu przelatują sceny, gdzie człowiek dla człowieka jest katem. Gdzie z premedytacją pozwala innym umrzeć. Cały czas też słyszę jęki i ogłuszający krzyk tych, którym już nic więcej nie pozostało… Obraz Spielberga wyrył się w mojej głowie. Wyrył się też w sercu.  Obok takiego filmu nie można przejść obojętnie. Można go znienawidzić, albo pokochać. Do końca życia będę pamiętać wyrazy twarzy ludzi, do skroni których przyłożony był rewolwer. Wyrazy twarzy ludzi, którzy nie mieli już nic do stracenia… Wartość filmu przejawia się tym, na jak długo go zapamiętamy… „Listy Schindlera” nigdy nie zapomnę…

                                                                                                   Michalina Kowala, 1e

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz