Filmy bywają różne: dłuższe i krótsze, te mądrzejsze i te trochę mniej, amatorskie i profesjonalne, czysto rozrywkowe i takie,
które pozostawiają w odbiorcy ślad. Jedną z takich produkcji jest „Samsara” w reżyserii Rona Fricke. Film ten powstawał pięć
lat, w dwudziestu pięciu krajach i jest zbiorem ujęć kręconych na rzadko obecnie stosowanej 70 milimetrowej taśmie.
Źródło ilustracji: filmweb.pl |
„Samsara” jest zbiorem pozornie niezwiązanych ze sobą fragmentów, przedstawiających naturę, budynki, fabryki i ludzi. W filmie
nie występują aktorzy i w ciągu godziny i czterdziestu minut nie pada ani jedno słowo. Jednak w miarę oglądania mamy okazję zauważyć głębszy sens przyświecający temu projektowi. Nie jest on jedynie zbiorem pięknych widoczków, które mają pokazać
w jak wspaniałym żyjemy świecie. Film nieraz szokuje brutalnością i okrucieństwem. Początkowe ujęcia pustyń, lasów i buddyjskich świątyń szybko przechodzą w bezlitosną cywilizację, by z powrotem zachwycić widzów zapierającymi dech w piersiach ujęciami wodospadów. Wypada więc zadać sobie najważniejsze pytanie:
„Co autor miał na myśli?"
Źródło ilustracji: filmonet.pl |
Film Rona Fricke można interpretować na wielu poziomach. Jak wskazuje tytuł jest on nawiązaniem do buddyjskiej filozofii samsary, czyli odradzania się osiem razy aż do osiągnięcia nirwany. Obserwujemy także mnichów, tworzących za pomącą kolorowego piasku tradycyjną mandalę. Występuje ona w sztuce buddyjskiej i jest rodzajem medytacji. Ma postać połączenia koła i kwadratu które razem symbolizują nieskończoność i to, co jest związane z człowiekiem, niebem i ziemią. Po jej ukończeniu mandala jest niszczona, co widać także pod koniec filmu. Jest to niezwykle wzruszająca scena, zmuszająca do zastanowienia nad celem istnienia świata. Autor filmu adresuje także szybko postępujące zmiany cywilizacyjne, i pytanie, czym staliśmy się jako ludzkość. Scen w „Samsarze” jest tak wiele, że nie sposób opisać każdą z nich lecz kilka zapadło mi w pamięć. Skontrastowanie gigantycznej korporacji, gdzie wszyscy wyglądają i wykonują takie same czynności, ograniczeni do swoich biurek i laptopów z afrykańskim plemieniem przygo-
towującym jedzenie, i wspólnie spędzających czas przemawia do wyobraźni. Pewne nie do końca jednoznaczne uczucie niepokoju wywołało we mnie również ujęcie japońskiej fabryki lalek, rozmiarem i wyglądem przypominających ludzi.
Źródło ilustracji:onet.podroze.pl |
na przykład pokazanie bogatego Dubaju, a zaraz potem brazylijskich faweli. Czułam że autor niejako narzuca mi jeden punkt widze-
nia: cywilizacja jest zła, bogaci ludzie są źli, nie przedstawiając jednocześnie innej perspektywy i złożoności tego problemu.
Odniosłam także wrażenie iż Ron Fricke w pewien sposób kopiuje „Trylogię Qatsi” Godfreya Reggio, a zwłaszcza jej pierwszą część – „Koyaanisqatsi”, także przedstawiającą zachwianą równowagę między człowiekiem i cywilizacją a naturą. Jeśli miałabym porównywać te dwa filmy muszę przyznać, że Godfrey Reggio stworzył dzieło na miarę wszechczasów, którego nieoczywistego przekazu
i wielowarstwowości nie jest łatwo powtórzyć.
Film „Samsara” z pewnością nie jest łatwą i przyjemną rozrywką. Uważam, że jest wart poświęcenia uwagi, gdyż otwiera oczy
na problemy, o których najchętniej wolelibyśmy zapomnieć. Może wreszcie znajdziemy odpowiedź na pytanie: „Czy NASZ świat
ma szansę się odrodzić?
Luiza Roszkiewicz, 1F
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz