wtorek, 27 czerwca 2017

S T R A C H



Ludzka fascynacja złem jest rzeczą powszednią, którą możemy dostrzec w różnych sferach naszego życia – także w kinematografii. Wystarczy spojrzeć na produkcje pokroju „Milczenia owiec”, „Piły”, „Psychozy” czy „American Psycho”. Każda z nich odniosła ogromny sukces, choć ich treść nie porusza prostej i przyjemnej tematyki dla przeciętnego widza. Rodzi się zatem pytanie;


Dlaczego brutalne filmy mają tak duże powodzenie na rynku?

Popkultura wykreowała pewien poetycki obraz seryjnego mordercy. Najczęściej przyjmuje on postać inteligentnego erudyty, urzeka-
jącego widzów swoją charyzmą i pięknym wyrachowaniem. Według twórców, psychopatycznego bohatera należy budować w sposób pozwalający widzowi z nim sympatyzować. Można to nazwać prostym przepisem na sukces. Dzięki podobnym zabiegom, iko-
nicznym bohaterem „Milczenia owiec” nie jest główna bohaterka, tylko enigmatyczny Hannibal Lecter. Stanowi to doskonały przykład wykorzystania fascynacji złem w tworzeniu chwytliwej historii.



Źródło ilustracji: filmweb.pl

Zwróciłam na to zjawisko uwagę, pogłębiając swoją wiedzę o kryminologii. Przez zainteresowanie tematem, trafiłam także na mało znane dzieło Geralda Kargla, zatytułowane „Angst”. Jest to niemiecki film psychologiczny z 1983 roku, powstały ze współpracy
z polskim filmowcem Zbigniewem Rybczyńskim (autorem Oscarowego filmu krótkometrażowego „Tango”). Film opowiada o mordercy, który świeżo po odsiedzeniu wyroku za poprzednie zbrodnie, postanawia wrócić do swojej brutalnej pasji i wyrusza na poszukiwanie kolejnych ofiar. Głównego bohatera odgrywa wyśmienity, acz niepozorny Erwin Leder. Pomimo zahaczania o popularny temat, jakim są psychopaci – nie jest to kino konwencjonalne, które odbiłoby się większym echem w branży filmowej. Spotykamy się w nim
z narracją pierwszoosobową, a historia została ujęta w perspektywie 24 godzin. Oglądanie „Angst” zawsze będzie dla mnie ciekawym doświadczeniem. Póki co, miałam z nim styczność dwa razy. Pierwszy raz kilka lat temu, gdy analizowałam rolę seryjnego mordercy w kulturze masowej - drugi raz w celu odświeżenia sobie pamięci, aby napisać recenzję. Jest to dla mnie film fenomenalny, jednak jestem w stanie zrozumieć jego niedocenienie przez szersze grono widzów.

Najistotniejszą cechą „Angst” jest jego głębia. Widzowie mają duże pole do manewru w kwestii interpretacji treści fabuły i zabiegów filmowych. Wszystko posiada w nim swoją warstwę znaczeniową i nic nie dzieje się przypadkiem. Już sama historia, dobór postaci
i krajobrazu, nie jest odrealnionym wymysłem wyobraźni scenarzysty – tylko inspiracją zaczerpniętą z głośnej sprawy Wernera Knieska, mającej miejsce w 1980 roku. Austriacki przestępca włamał się do bogatej rezydencji i zamordował trzyosobową rodzinę. „Angst” przetłumaczyło tą historię na język filmowy. Przebieg zdarzeń, który widzimy na ekranie, jest niemal identyczny do rzeczy-
wistego. Świadomość widza, że coś takiego wydarzyło się naprawdę, mocno podkreśla dramaturgię i okrucieństwo filmu. Wzorowanie się na historii mordercy nie jest jednak najważniejsze - autorzy używają go tylko jako narzędzie, pomagające im w zarysowaniu istotnych treści.

„Angst” nie ma być odbierane jako scena wycięta z biografii Knieska, tylko jako przestroga. Przeciętny odbiorca popkultury, przyzwyczajony do ukulturalnionej kreacji seryjnego mordercy, zostaje zderzony w filmie Kargla z inną postacią. Główny bohater
nie jest napisany w sposób, który pozwoliłby widzowi go polubić. Jest słaby, niezdecydowany, obrzydliwy i popełnia błędy. Wywołuje
u nas strach i brak zrozumienia, a nie sympatię i zaciekawienie. Morderca ciągle się miota, a jego zbrodnia jest pełna niedociągnięć. Żeby to ukazać, twórcy zastosowali narrację pierwszoosobową. W filmie nie ma wielu dialogów, zostajemy sam na sam z głośnymi myślami głównego bohatera. On z kolei opowiada nam swoją historię i rozważania na temat popełnianej zbrodni. Efekt jest zaska-
kujący. Dzięki temu nawet w momentach, kiedy nic się nie dzieje na ekranie, widz w napięciu słucha refleksji psychopaty. Moim zdaniem jest to jedna z najlepszych produkcji, ukazujących psychikę seryjnego mordercy – wszystko jest w niej ujęte w sposób bardzo realistyczny. Bardzo podobała mi się scena włamywania się do rezydencji. Mężczyzna próbował się dostać do środka poprzez zbicie okna, jednak… za pierwszym razem mu się nie udało, bo za słabo uderzył w szybę. Potem w nieskoordynowany sposób wszedł do środka, otrzepał się i ze strachem rozejrzał po pomieszczeniu.


Źródło ilustracji: kinoplay.pl
Realistyczne i niepozorne podejście stanowi duży kontrast do innych produkcji takich, jak „Sie7em” czy „Milczenie Owiec”, które przedstawiają psychopatów jako geniuszy zbrodni. Samo popełnianie zbrodni przez głównego bohatera jest chaotyczne i bezkom-
promisowo przedstawione. Kamera nie szczędzi nam widoków i żaden czyn nie zostaje przez nią ugrzeczniony. Widzowie są świadkami szamotaniny z ofiarami, paskudnych rękoczynów i zacierania śladów przez mordercę. Są to widoki szokujące, jednak sprawiają, że dwa razy się zastanowimy zanim damy się zwieść kreacjom psychopatów wykreowanym przez media. Rzeczywistość jest mniej poetycka, niż pokazują to filmy inne od „Angst”. 


Od samego początku filmu rzuca nam się w oczy niekonwencjonalny sposób operowania kamerą. Można go interpretować na różne sposoby, jednak od razu widz czuje, że kadrowanie nie jest przypadkowe. Na początku, w więzieniu, postać bohatera jest nagrywana od dołu i z bliska. W trakcie rozwoju wydarzeń jednak kadr powoli się oddala, przez co pod koniec mamy dużo dalekich rzutów
z powietrza. Moim zdaniem pokazuje to stopniowe odrywanie się od rzeczywistości bohatera. W dodatku przez film przewijają
się liczne zbliżenia na twarze postaci, np. w scenie morderstwa. Widzimy tę sytuację z różnych perspektyw - zarówno sprawcy,
jak i ofiary. Widz może się dzięki temu poczuć niemalże jak uczestnik wydarzenia. Twórcy próbują też ukazać za pomocą obrazu emocje poszczególnych bohaterów. Kamera śledzi twarze nawet mało znaczących postaci, znajdujących się w otoczeniu psycho-
paty. Zawsze pilnie obserwują one głównego bohatera – co może być dowodem na jego paranoję. Ujęcia są fantastyczne, co jest świadectwem talentu filmowego naszego rodaka, Zbigniewa Rybczyńskiego.

„Angst” jest niewątpliwie jednym z moich ulubionych filmów. Wprawdzie było parę słabych elementów, o których wcześniej nie wspominałam (np. paskudna muzyka), jednak niemiecka produkcja jest dla mnie bardzo ważna ze względu na treść. Przekaz filmu jest głęboki, a przedstawiona historia, swoim okrucieństwem doprowadzi do łez niejednego widza. Poza sceną zbrodni niewiele
się dzieje, jednak narracja i kamera pracują w taki sposób, że widz jest pełen napięcia i niepewności przez cały czas. Zdecydowanie zasługuje na miano filmu najlepiej oddającego psychikę mordercy.



Julia Orłowska, 1A

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz