czwartek, 29 czerwca 2017

Koniec Ery Craiga



"The dead are alive". To hasło przewodnie 24 filmu o agencie Jej Królewskiej Mości pod tytułem "Spectre", w naszym pięknym języku to: WIDMO. Tak na marginesie to jestem trochę zawiedziony, że nie zostało to jednak przetłumaczone. SPECTRE jest to tajna organizacja, która pojawiała się w klasycznych Bondach, a jej szef – Blofeld był od zarania dziejów nemezis 007. W najnowszym filmie James Bond (Daniel Craig) znów wpadnie na trop WIDMA i znów zetrze się z Blofeldem. Wiązałem wielkie nadzieje z tą produkcją. Po 3 filmach z Craigiem, które były wręcz wypełnione po brzegi bardzo ponurą i poważną atmosferą to wreszcie pojawiła się okazja na powrót Bonda zza grobu. Czy to się udało? No cóż, głosy wielu recenzentów są bardzo podzielone.


Źródło ilustracji: film.onet.pl
Film jest ogromnym hołdem dla wszystkich poprzednich części cyklu. Pojawia się masa nawiązań i puszczania oczek do fanów serii. Ja też się do nich zaliczam. Dlatego byłem zachwycony z np. świetnej sekwencji otwierającej ("Tylko dla twoich oczu" i "Żyj i pozwól umrzeć"), scenami w Alpach ("W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości"), genialnie poprowadzonymi rozmowami Q i 007 (prawie wszystkie części), powrót małej acz satysfakcjonującej ilości gażetów, walką w pociągu ("Pozdrowienia z Rosji"), świetnie nakrę-
conym i przemyślanym pościgiem w Rzymie, czy pojawienia się białego kota Blofelda. Jest to tylko kilka przykładów, a zaręczam,
że jest ich więcej. Produkcję ogląda się bardzo przyjemnie i luźno, co na pewno można zaliczyć na plus. Całkiem dobrze wypada sam scenariusz, który nie tylko łączy całą sagę Daniela Craiga w roli 007, co jest zabiegiem idealnym, ale daje także pole do popisu nowym postaciom: choćby Madeleine Swann (Lea Seydoux), Hinxowi (Dave Bautista), czy C (Andrew Scott) oraz starym znajomym – nareszcie M (Ralph Fiennes), Q (Ben Whishaw), Moneypenny (Naomie Harris) oraz Tanner (Rory Kinnear) mają coś więcej do powie-
dzenia i odgrywają dużą rolę w jednym z wątków filmu. Słyszałem różne opinie, że aktorzy nie wywołują emocji i, że w sumie to grają tylko dla pieniędzy. Muszę się z tym nie zgodzić. Bo chyba każdy aktor chciałby zagrać w tej kultowej serii, a kiedy widzę uśmiech Daniela Cragia, czy stojących nad stołem ze spluwami M i 007 to po prostu jestem w siódmym niebie. Większość aktorów gra bardzo dobrze choć muszę przyznać, że talent Monici Bellucci został po prostu zmarnowany. Gra ona tylko w kilku scenach, które można
by usunąć z filmu i nic on na tym by nie ucierpiał. Głównego antagonistę perfekcyjnie zagrał Christoph Waltz, natomiast muszę
się trochę przyczepić do samego Daniela Craiga, który nie jest wcale znudzony rolą Bonda, a tylko jej ponurą częścią. Kiedy gra tradycyjne bondowskie sceny to wywołuje uśmiech na twarzy każdego. On ma już dość takiego Bonda jakiego musiał grać przez
3 filmy. Bardzo dobrze, że "Spectre" idzie w trochę inną stronę. Ale ogólnie rzecz biorąc to dobrze, że ta produkcja to ostatni film Craiga z tej serii, bo widać, że przejadł mu się ponury klimat współczesnego Bonda – tak samo jak mi. 


Źródło ilustracji: film.onet.pl
 Genialnie wypada jednak muzyka, efekty specjalne, kostiumy, świetne ujęcia kamery (kamerzystą jest Polak, Łukasz Bielan!),
czy montaż. Należy pochwalić także niesamowite sceny akcji, pościgi (świetnie wypadają sceny na ulicach Rzymu) oraz wyczekiwany przeze mnie humor, który trochę ratuje sytuację.

Do tych słabszych elementów należy zaliczyć niefortunne zakończenie. Choć finał produkcji pasuje do zakończenia Ery Daniela Craiga i jego Bonda to trzeba zaznaczyć, że Spectre nie jest końcem serii o słynnym szpiegu. Ciekawe jak teraz będzie kontynu-
owana
saga. Cały film ma jeden wielki problem - stara się być klasycznym Bondem jakiego znamy z filmów z Rogerem Moorem czy Seanem Connerym, ale twórcy wyraźnie bali się zrobić z tego widowiska naprawdę tradycyjnego filmu o przygodach "Agenta
Jej Królewskiej Mości". Znowu jest obecny ponury i poważny charakter, o którym już wspomniałem, ale należy powiedzieć, że zajmuje pół czasu trwania produkcji. Niestety twórcy dali się omamić wizją dzisiejszego kina. Ale co z tego skoro dzień po premierze sala, w której oglądałem film była prawie pusta. To świadczy o tym, że ludzie nie chcą oglądać Bonda jako ponuraka.



Źródło ilustracji: film.onet.pl
"Spectre" to film bardzo nierówny. Raz stara powrócić do korzeni serii, a raz staje się bardzo poważną i ponurą produkcją. Sądziłem, że uda się odrodzić serię w duchu klasycznych Bondów. Jednak podjęcie ostatecznej decyzji o ocenie jest trudne, bo to nadal bardzo dobrze zbudowana i świetnie poprowadzona produkcja, na której bawiłem się cudownie, choć pojawiło się zdecydowanie za mało tradycyjnych elementów. Przez ten fakt na pewno nie wystawię temu filmowi najwyższej noty. Niestety nie jest to arcydzieło. Potrafię zrozumieć, że James potrzebował jakiegoś odświeżenia w postaci filmów z Craigem i według mnie było to nawet potrzebne. Jednak
ja czuję już przesyt. Podczas seansu porównałem współczesnego Bonda z tym klasycznym. Muszę powiedzieć, że Daniel Craig poradził sobie o wiele lepiej w tej drugiej roli. Sceny z poważnym Jamesem nie były już tak przekonujące jak w Skyfall, czy Casino Royale. To chyba mówi samo za siebie.



Źródło ilustracji: film.onet.pl
Trzeba oddać producentom, reżyserowi i całej ekipie, że przynajmniej spróbowali nagrać klasyczny film o Jamesie Bondzie. Muszę
to powiedzieć: agent Jej Królewskiej Mości powinien zakończyć erę ponurego patrzenia na świat i wrócić na utartą ścieżkę, którą zapoczątkowano w "Doktorze No". Trzymam kciuki za wszystkich odpowiedzialnych za 25 część sagi. Niech tylko wezmą sobie
do serca błagania milionów fanów. Bo James Bond to ikona popkultury, którego filmy stanowiły osobny gatunek kina szpiegowskiego
i kina akcji. Czy w nowym Bondzie "Umarli żyją" naprawdę? Nie do końca. Ale mam nadzieję, że stary, dobry James Bond powróci. Musi...

8/10

Mateusz Drewniak, 1A



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz